• Podniecona wizją AŻ TAK totalitarnych rządów - sięgnęłam po wersję pdf. I dobrze, bo chciałam kupić, a bym się nieźle rozczarowała. Przytaczając Szekspira - wiele hałasu o nic. • Jest dobrze, aż do Bankietu i śmierci dziadka. Fabuła jest naprawdę sklejona, żadnych oderwanych wtrąceń. Ale później dzieje się coraz gorzej... Tabletki, zabranie Pamiątek, wyrąb drzew, selekcja, liścik - czy ja mam osiem lat i lubię czytać opisy domysłów Cassie? "Myślałam o nim, myślałam o tamtym, nie wiem, jak się mam". Cassio Kalkulator (czy to nie mówi samo za siebie? dziewczyna zajmuje się jakąś tam selekcją LICZB, a ja pamiętam kalkulatory Casio) jest pewna podwalin tego świata, nic złego jest w ciągłej inwigilacji i przestrzeganiu prawa, a jakby dostała jakąś Naganę - zachowaj, Panie. • Więc co się dzieje? Wielki Brat Statystyk płata figla i pokazuje na czytniku kogoś innego, niż jest Cassio przypisany. I jedziemy z wątpliwościami... Bo to źle, bo to niemożliwe, bo zły osąd, bla, bla, bla. • W miarę, jak Kalkulatorka wciąga się w konspirację (chociaż czy konspiracją można nazwać przechowywanie urywka wiersza, schowanie Pamiątki, NAUKĘ pisania?) coś do dziewczyny zaczyna docierać. Kuźźde, nareście! I teraz czekasz, aż chwyci za miecz i rozprawi się ze złymi ludźmi w bieli, a tu... Koniec książki. • Żeby wam nie skłamać, czytałam to jakoś ponad rok. Nie dlatego, bo czasu nie miałam. Po prostu to jest flak. Zdecydowanie nie dla mnie.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo