Zbrodnia i kara jest powieścią rosyjskiego pisarza Fiodora Dostojewskiego z 1866 roku należącą do ścisłego kanonu arcydzieł literatury światowej. Opowiada o zbrodni popełnionej przez studenta Rodiona Raskolnikowa, który dla pieniędzy morduje starą lichwiarkę i jej siostrę, a także o wpływie tej zbrodni na uczucia, psychikę i moralność przestępcy. Raskolnikow uważa się za jednostkę wybitną i wyjątkową, za buntownika przeciwko niesprawiedliwościom tego świata. Borykając się z trudnościami bytowymi, bohater przypisuje sobie prawo do przestępstwa, uznając, że szlachetny cel, jakim jest wsparcie genialnej jednostki, uświęca krzywdy wyrządzone zwykłym ludziom, których nazywa „wszami”. Kiedy jednak Raskolnikow popełnia zbrodnię, odzywają się w nim dręczące myśli i emocje, prowadzące do postępujących jeden po drugim upadków psychicznych. Nie jest to jeszcze głos sumienia, raczej strach przed nieuchronną karą. Sumienie Raskolnikowa zostało tak głęboko spętane kłamstwem, że przestępca nadal wierzy w swoją ideologię i nie dopuszcza do siebie myśli o grzechu. Odrodzenie moralne dopóty nie nastąpi, dopóki jego czyn nie zostanie zdemaskowany przez policję, a on sam nie przyzna się do winy i nie zostanie skazany na zesłanie. Dopiero wieloletnia katorga, połączona z pełną poświęcenia miłością Soni, skruszą kamienne serce Raskolnikowa. Uświadomią mu, że sprzeniewierzył swoje ideały i skłonią go do szczerej pokuty, otwierając tym samym drogę do odnowy duchowej i odrodzenia. Zbrodnia i kara miała ogromny wpływ na rozwój literatury, psychologii i filozofii. Była przedmiotem licznych komentarzy, interpretacji, analiz, a także inscenizacji teatralnych i filmowych.
Lektura dla szkół średnich
Uwielbiana przez Dużych i Małych mądra i piękna opowieść o poszukiwaniu przyjaźni. Książka w nowym przekładzie Elżbiety Siwiec w pięknej interpretacji Macieja Stuhra.
Żyłem więc samotnie, nie mając nikogo, z kim mógłbym szczerze porozmawiać, aż do czasu, gdy przed sześciu laty musiałem lądować awaryjnie na Saharze z powodu usterki silnika. A ponieważ nie leciał ze mną ani mechanik, ani pasażerowie, wiedziałem, że sam będę musiał się uporać z trudną naprawą. Była to kwestia życia lub śmierci. Zapas wody wystarczyłby mi zaledwie na osiem dni.
Pierwszego wieczoru zasnąłem na piasku o tysiąc mil od terenów zamieszkanych przez ludzi. Byłem bardziej samotny niż rozbitek na tratwie zagubiony gdzieś na środku oceanu. Wyobraźcie więc sobie moje zdumienie, gdy o świcie obudziły mnie słowa wypowiedziane dziwnym, cieniutkim głosikiem:
— Bardzo proszę, narysuj mi baranka!
— Co proszę?
— Narysuj mi baranka…
Zerwałem się na równe nogi, jakby strzelił we mnie piorun. Przetarłem mocno oczy. Rozejrzałem się uważnie. I zobaczyłem niezwykłego małego chłopczyka, który przyglądał mi się z powagą. Oto jego najlepszy portret, jaki później udało mi się wykonać.
Ale mój rysunek był oczywiście o wiele mniej zachwycający niż model. To nie moja wina. W wieku sześciu lat dorośli tak skutecznie zniechęcili mnie do kariery malarskiej, że nie nauczyłem się rysować niczego oprócz węży boa zamkniętych i węży boa otwartych