Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
PrzeCzytajka
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
33
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Miłość z błękitnego nieba” Krystyny Mirek, to jedna z tych lektur, które umiliły mi dwa wieczory po dość intensywnych dniach. Ta powieść to poprawiona wersja książki pt. „Miłość z jasnego nieba”. • Od razu powiem, że poprzedniej odsłony nie czytałam, tak więc w mojej opinii próżno będzie doszukiwać się porównań. • Walentynkowy Kraków to dla wielu zakochanych jedno z najbardziej romantycznych miejsc na ziemi. Tu właśnie przybywa Angelika, która ma do podpisania najważniejszy kontrakt w karierze. Nie zawaha się przed niczym, byle tylko osiągnąć cel. Dla niej Kraków to miasto, z którego kiedyś uciekła i nie zamierza wracać do niełatwych wspomnień. Jest skoncentrowana na pracy i nie pozwala sobie na żadne sentymenty. • Po drugiej stronie barykady stoi właściciel prężnie rozwijającej się firmy, prywatnie niepoprawny kobieciarz, choć z zasadami. On też chce podpisać ten kontrakt, ale na swoich warunkach. I również nie ma oporów, by korzystać ze wszelkich sposobów, które mogą do tego doprowadzić. • Co się stanie w mroźną walentynkową noc? Kto zwycięży w biznesowych negocjacjach i w jaki sposób zakończy się próba osiągnięcia niemożliwego kompromisu? Z pozoru niewinny splot wydarzeń sprawi, że życie wielu osób zmieni się bardzo mocno. • Na wstępie napisze może o tym, że tym razem pozycja autorki rozczarowała mnie swoją okładką. • Do tej pory powieści Krysi Mirek miały zawsze śliczne i pełne uroku okładki, a tym razem było inaczej. • Czerwień tła z kontrastującą i nienaturalną zielenią oczu kobiety i zielonymi napisami. Jakoś mi się to nie zgrywa...nie przepadam za takimi udziwnieniami, zdecydowanie wolę delikatniejsze tony. • Cóż mogę powiedzieć o samej powieści? • „Miłość z błękitnego nieba” to książka, którą określiłabym mianem „pół na pół”. Dlaczego? • Ano dlatego, że pierwsza połowa książki totalnie mnie zmęczyła. Naprawdę...bliska byłam odłożenia ją na bliżej nieokreślone „kiedyś”, ale ze względu na swoje sumienie przetrwałam te chwile, podczas których ewidentnie w mej głowie pojawiło się pytanie gdzie podziała się tak Krysia Mirek, która napisała „Słodkie życie”, „Sagę Rodu Cantendorfów” czy chociażby „Szczęście za horyzontem”? • Akcja w drugiej połowie ruszyła do przodu, zaczęło się więcej dziać i to chyba uratowało tę powieść przed odłożeniem jej na półkę. Aczkolwiek, w moim odczuciu, fabuła zaczęła gonić zbyt szybko, pędząc po łebkach wręcz… • A szkoda. Szkoda, że nie udało się tego jakoś połączyć i wyważyć w sposób bardziej spójny i harmonijny. Wówczas mogłaby być to naprawdę w stu procentach świetna lektura, do której nie mogłabym się przyczepić (a nie lubię tego robić). • Ale żeby nie było, że tylko narzekam i marudzę, podsunę Wam dwa moim zdaniem najlepsze cytaty z tej książki, na osłodę i ocieplenie klimatu. • "Miłość wymaga zaufania. Jeżeli ma być prawdziwa, trzeba się otworzyć i wpuścić drugą osobę bardzo głęboko we własne życie. Można dzięki temu bardzo wiele zyskać, ale tyleż samo stracić. Dlatego ludzie, którzy się boją, nie potrafią naprawdę kochać." • oraz • "Być może taka piękna miłość rzeczywiście istnieje? Być może wszystko wtedy inaczej wygląda, każda zawiła czynność staje się przyjemna, a człowiek czuje się szczęśliwy i bezpieczny?." • „Miłość z błękitnego nieba” jest powieścią lekką, miejscami, jak wspomniałam nużącą lekturą, która nadaje się na oderwanie od rzeczywistości po mocarnie ciężkim dniu. Przyznam szczerze, że biorąc tę książkę do ręki spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Dostałam co innego. No ale cóż – tak to bywa. • Książka z pewnością ma swoje minusy, ale ma też plusy, więc decyzja o tym, czy sięgniecie po jej lekturę, zależy w zupełności od Was. • Książka jest lekką i przyjemną lekturą, która może nie wyciska łezki, ale na pewno odpręża. Może i ma głębsze przesłanie...Może Wam uda się odnaleźć w niej to, czego mnie nie udało się dostrzec? • I chociaż ja osobiście się zawiodłam – to nie zrezygnuję z czytania powieści Krysi Mirek. • Mam nadzieję i ogromnie w to wierzę, że jeszcze uda mi się odkryć w kolejnych powieściach autorki to, co znalazłam podczas mojego pierwszego czytelniczego spotkania z jej piórem. • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję • Wydawnictwu Edipresse Książki.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Zagubiona” to drugi tom Trylogii Autorskiej Katarzyny Michalak. Dzięki zaufaniu i uprzejmości Wydawnictwa miałam to szczęście, że mogłam przeczytać ją nieco wcześniej, dlatego dziś w dniu jej premiery przychodzę do Was z recenzją. Co zważywszy na poziom emocji krążący w moim sercu i umyśle – wcale do łatwych nie należy. • Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, pierwszy mężczyzna... Nie tak • łatwo zapomnieć, trudno wyleczyć złamane serce, szczególnie jeśli kochałaś pierwszy raz. • Weronika - zdradzona, opuszczona, załamana - próbuje odnaleźć się w świecie, gdzie najbliżsi, którzy powinni cię wspierać, wciąż ranią, • a pomocną dłoń podają obcy. Przyjaciele. To oni nie pozwalają się • poddać i całkiem zrezygnować z walki o odrobinę szczęścia. • Wydawałoby się, że nic gorszego niż utrata wielkiej miłości nie może • Weroniki spotkać, tymczasem los jej nie oszczędza. Dokonuje ona nowych wyborów, popełnia kolejne błędy, oddaje serce w niegodne ręce i... coraz bardziej traci zaufanie do świata i ludzi. Rozczarowania i porażki zdają się znaczyć życie dziewczyny, która pragnie jedynie poczucia bezpieczeństwa i prawa do miłości. Właśnie ona ta pierwsza, najpiękniejsza - czy raczej jej wspomnienie - jest jasnym światłem w niekończącym się mroku. • Czy Weronika i Wiktor odnajdą drogę do siebie, czy też bezpowrotnie • utracą to, co ich łączyło? • Drugi tom nie-autobiografii Katarzyny Michalak wstrząśnie Wami może bardziej niż pierwszy. • Dopiero teraz bohaterowie tej opowieści poznają, co to znaczy prawdziwe życie i jak los potrafi być przewrotny… • Już sam tytuł tej części wskazuje, że lekko nie będzie...no nie jest. • „Zagubiona” jest pełna skrajnych emocji, które burzyły mój spokój i ład w sercu. Nie mogłam przestać czytać, od pierwszej do ostatniej strony pochłonęłam ją jak wygłodniały szczeniak. Czekałam na nią od lutego i nie mogłam przestać. Ta powieść jest nie-odkładalna. • Podobnie jak pierwsza część cyklu i ta historia napisana jest w narracji trzecioosobowej i poprzetykana pierwszoosobowymi wspomnieniami Ewy Koti vel Weroniki. Tym razem tych wstawek jest dużo więcej, i tym bardziej odczuwalny stał się dla mnie realizm z jakim jest napisana ta powieść. • Los nie oszczędza bohaterów, ale to co ich spotyka, jest tak ludzko okrutne, jak okrutny potrafi być świat wokoło nas samych. • Osobiście wiele razy (chociaż wolałabym nie) doznałam i wciąż doznaję tego zła od innych, dlatego z taką łatwością przychodzi mi wiara w prawdziwość tej powieści. • Ja wiem, że nie każdy lubi powieści Kasi, każdy ma wolny wybór i wolną wolę. Ja lubię. Odnajduję w nich to, czego wielu autorów się boi. • „Zagubiona”, jak zdążyłam się zorientować, została już w internatach okrzyknięta „lawiną nieszczęść” itp. • A ja, zastanawiam się, dlaczego tak trudno ludziom uwierzyć w to, że są na tym świecie osoby, których los naprawdę w żaden sposób nie oszczędza? • Czy wszyscy mogą mieć proste i łatwe życie? • Owszem, tak byłoby sprawiedliwe i prosto. • Ale tak nie jest! • „Zagubiona” to prosty przykład na to, jak wiele na około nas jest nieszczerości, zakłamania, manipulacji. Ja to wiem. Trudno o tym czytać, nawet jak się samemu tego doświadczyło. A jak się nie zaznało tego, to faktycznie trudno w to uwierzyć? • Rozumiem to. • Mimo to, chciałabym podobnie jak, sama autorka, byście czasem potrafili głębiej spojrzeć w innych. Zauważyć to, czego nie widać. • „Zagubiona” podobnie jak „Pisarka” jest powieścią bardzo emocjonalną i dojrzałą. Wzbudziła we mnie tyle uczuć przemyśleń i refleksji, że do teraz wieczorami zastanawiam się nad tym co będzie dalej...tym bardziej, że samo zakończenie naprawdę złamało mi serce. • Teraz pozostaje mi tylko czekać na kolejną część, której tytuł „Marzycielka” daje mi odrobinę wiary w to, że znów promienie słońca dotkną mojej twarzy. • Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Autorce • oraz Wydawnictwu Mazowieckiemu. • [Link]
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Pisarka” Katarzyny Michalak premierę miała w styczniu br. Dziś w dniu premiery drugiego tomu tej serii przychodzę do Was z recenzją, która zalegała w mej świadomości jak uwierające ziarenko piasku. • Dlaczego? • Zaraz Wam opowiem. • KAŻDY MA SWOJĄ OPOWIEŚĆ. SPRAW, BY TWOJA BYŁA WYJĄTKOWA. • Słowa mogą niszczyć, ale mogą też ocalić. Oto historia Pisarki, która spośród tysięcy słów wybiera te najpiękniejsze, by je splatać w niezapomniane historie. To również opowieść o dwojgu młodych ludziach, Weronice i Wiktorze, którzy mają tylko siebie, pragną jedynie poczucia bezpieczeństwa i prawa do miłości. Czy mogą zwyciężyć w nierównej walce z losem? • Jak mówiła sam autorka: • „Książka, którą oddaję do Waszych rąk, jest wyjątkowa. Nie tylko dlatego, że to czterdziesta powieść w moim dorobku, jest też najbardziej osobista ze wszystkich dotychczasowych. Nie muszę dodawać, że włożyłam w nią mnóstwo emocji i serca.„ • „Pisarka” we wszystkich księgarniach, ale i nie tylko, bo również na łamach powieści określana jest mianem nie-autobiografii. Co sprawia, że czytelnik zaczyna się zastanawiać ile w tym prawdy. Ile jest Katarzyny Michalak w „Pisarce” i ile z „Pisarki” jest w autorce. • Jak jest naprawdę? • Tego nie wie nikt, poza samą Katarzyną. • Ja jednak zaufam w tej kwestii własnej intuicji i zamierzam się tego trzymać do ostatniej strony całej serii. • „Pisarka” to piękna powieść, naznaczona wieloma wątkami, ale przede wszystkim przesiąknięta jest ogromem emocji i wewnętrznej wrażliwości. Napisana jak zawsze z sercem. • Narracja powieści jest trzecioosobowa, co jakiś czas przepleciona wspomnieniami i przemyśleniami Ewy – autorki w pierwszej osobie. Zabieg ten z pewnością nadaje tej historii realizmu i osobistego tonu. • To właśnie dlatego, ta powieść jest nieco inna niż pozostałe autorstwa Katarzyny Michalak. • Niby nie-autobiografia...a jednak, osobiste wstawki przemyśleń Ewy podkręcają atmosferę i odbiór czytelnika do najwyższego poziomu. • Nie będę zaprzeczać, że i ze mną tak się stało! • „Pisarka” jest wyjątkowa bez dwóch zdań. Pięknie emocjonalna, pełna wzruszających scen, niekiedy drastycznych (jako i życie bywa), czasem posypanych słodyczą marzeń i odrobiną miłości zaklętej w niewiadomej przyszłości. Wzbudziła we mnie pełen wachlarz refleksji i uczuć, które chwilami sięgały zenitu. • „Nie możemy obrażać się na los, że dla jednych jest łaskawy, dla nas zaś parszywy. Takie wylosowaliśmy karty. • Nasza w tym głowa, by mimo wszystko wygrać nimi życie…” • "Pisarka" to wzruszająca, pełna ciepła, ale i smutku powieść, o trudach życia, o powrocie do przyszłości, o tęsknocie za miłością, o potrzebie akceptacji oraz przyjaźni. Katarzyna Michalak poruszyła wiele trudnych tematów: przemoc domowa, zarówno ta fizyczna, jak i psychiczna, wygórowane ambicje rodziców wobec dzieci czy role nauczyciela w szkole. • Nie znajdziecie w tej książce, moim zdaniem, żadnych przypadków, do których autorka zdążyła już nas przyzwyczaić. Czytając ją wyczuwałam tę subtelną różnicę względem pozostałych powieści autorki. • Tu jest prawdziwość, realizm, szarość życia, ale i wielka, przeogromna wiara. • Wyraźnie widać, że ta książka jest przemyślana i dojrzała. • Nie ma co – trzeba czasem coś przeżyć na własnej skórze, by móc o tym pisać, bądź należy zrobić bardzo głęboki reaserch z czyjegoś życia, by z taką dokładnością nacechować każdą literę ładunkiem emocjonalnym. • „Pisarka” w mojej opinii jest najlepszą powieścią autorki jaką do tej pory przeczytałam (a było ich wiele). • Co tu dużo mówić. • Skradła mi serce! • Już wiem, że to moja ulubiona seria Katarzyny Michalak. • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Mazowieckiemu. • [Link]
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    Jakiś czas temu dostałam zaproszenie na wyjazd do Cymanowskiego Młyna na Kaszubach. Zgodnie z tym zaproszeniem gwarantowano mi: • - najwyższy poziom emocji • - szczyptę grozy • - chwile romantycznych uniesień • - tajemnicze historie skrywane przez lata • -finał, którego nie zapomnisz. • Czy faktycznie było tak jak zapewniano w zaproszeniu? • Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi głęboki kryzys. • Oboje łudzą się, że tajemniczy prezent: urlop w leśnym pensjonacie, z dala od ludzi i cywilizacji, może jeszcze wszystko uratować. Początkowo ulegają romantycznym chwilom, jednak nagły wyjazd Macieja budzi demony przeszłości. Łukasz, przystojny syn właściciela, do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Czy to tylko przypadkowe podobieństwo? • Wyjazd, który miał ratować związek, okazuje się początkiem trudnych do wyjaśnienia i niepokojących zdarzeń. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie głęboko skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypływają przerażające wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat. • Kim tak naprawdę jest Łukasz? Czy małżeństwo Moniki i Maćka przetrwa próbę sił? I jaką rolę pełni dziewczynka ze starej wyblakłej fotografii? • „Cymanowski Młyn” to połączenie powieści obyczajowej z thrillerem autorstwa Magdaleny Witkiewicz oraz Stefana Dardy. • Co autorom wyszło z połączenia dwóch jakże różnych d siebie gatunków literackich? • Czy tak dobrany duet mógł stworzyć powieść, która spełni oczekiwania czytelników? • Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na te dwa pytania. • Przeglądając opinie gdzieś w internecie natrafiłam na wielu rozczarowanych odbiorców. • Ja mogę jedynie wypowiedzieć się za siebie. • Powieści Magdy Witkiewicz są mi znane i bardzo lubię zagłębiać się w ich pozytywnym wydźwięku z happy endem. Z twórczością Stefana Dardy nie miałam do tej pory styczności, zatem nie wiedziałam czego po jego piórze mogę się spodziewać. • Zaproszenie, które dostałam wzmogło moją ciekawość co do tej powieści. • Powiem wprost, bo nie chce Was zamęczać → • „Cymanowski Młyn” to było dla mnie coś, co mogę z czystym sumieniem nazwać dobrą lekturą na szaro- bure dni i wieczory. Tak. Podobała mi się ta powieść napisana w duecie. Czytałam ją wieczorami i ruszałam z bijącym sercem w głąb Kaszub. • Lubię zarówno powieści obyczajowe jak i thrillery – dlatego połączenie obu tych gatunków dla mnie osobiście okazało się bardzo udanym zabiegiem. • Lektura „Cymanowskiego Młyna” wzbudziła we mnie mnóstwo skrajnych emocji, ale pozytywnych. Było odrobinę strasznie i tajemniczo, była szczypta grozy, był ułamek romantyzmu i czułości. Było wyjaśnienie starych skrywanych sekretów i zaskakujące zakończenie, które zrodziło w mojej głowie więcej znaków zapytania niż się spodziewałam. • Nie zawiodłam się. • Warto wspomnieć, że wśród bohaterów powieści moją największą uwagę przykuł Jerzy – właściciel pensjonatu, którego postać okazała się dla mnie największą niespodzianką fabularną w całej tej historii.Obraz poznanego początkowo starszego, spokojnego człowieka będącego w jesieni swojego życia, krok po kroku burzy odsłaniana przeszłość tego bohatera. Ta postać to naprawdę świetna kreacja osobowości psychopatycznej! A takich coraz więcej na tym świecie. Warto zatem zwrócić na niego uwagę, chociażby z tego banalnego powodu, że może to być nasz spokojny sąsiad (: • Moim zdaniem, „Cymanowski Młyn” to bardzo dobra powieść, łącząca w sobie to, co lubię. • Nie jest to w stu procentach powieść grozy, ani też zwyczajowa obyczajówka, stąd być może tak wielu zawiedzionych...nie wiem, być może oczekiwali czegoś innego. • Mnie osobiście się ona podobała i serdecznie mogę Wam ją polecić – zwłaszcza tym osobom, które są znurzone czytaniem w kółko tych samych gatunków literackich. • W tej powieści macie dwa skrajne nurty literackie, więc czeka Wam z pewnością spora dawka zaskoczenia. • Mój ulubiony cytat z powieści, prosty a jakże prawdziwy: • „Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach.” • Za zaproszenie do Cymanowskiego Młyna • i egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia. • Ps. Zdradzę Wam jeszcze, że dzięki tej powieści sięgnęłam po indywidualną twórczość Stefana Dardy. A to chyba jest miarodajny wskaźnik poziomu przeczytanej powieści. • Ale o tym, już przy innej okazji... :) • [Link]
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Esesman i Żydówka” Justyny Wydry to powieść, której długo szukałam. Usłyszałam o niej kiedyś przy okazji pracy w bibliotece i od tego czasu wiedziona intuicją, która nakazywała mi ją mieć, prowadziłam usilne poszukiwania. Koniec końców oczywiście udało się :) • Czy lektura tej powieści okazała się warta mej uwagi? O tym już za chwilę… • Kwiecień 1943 roku. Debora Singer wyskakuje z wagonu tran­spor­tują­cego­ krakowskich Żydów. Podczas próby ucieczki boleśnie skręca w kostce nogę i nie jest w stanie uciekać. Przekonana, że nie ocali życia, siada w sosnowym zagajniku, czekając na śmierć. Słyszy odgłosy obławy. Nagle nadjeżdża wojskowy motocykl. Do przestraszonej dziewczyny zbliża się esesman. Debora jest Żydówką, czyli – jest winna. Przed nią staje haup­tstu­rmfü­hrer­ Bruno Kramer. W tym miejscu ta historia mogłaby się właściwie skończyć. To jednak dopiero jej początek... • Pełna nies­podz­iewa­nych­ zwrotów akcji, barwnych postaci, osadzona w realiach II wojny światowej, powieść, w której nic nie jest proste, ale wszystko staje się możliwe, gdy w grę wchodzą uczucia. • Esesman i Żydówka to coś więcej niż romans. To świadectwo człowieczeństwa w obliczu okrucieństw wojny. Momentami szokująca, bardzo wzruszająca i niebanalna opowieść o wojennych rozbitkach. O niep­rawd­opod­obne­j, zakazanej miłości. Kat i ofiara. Czy takie uczucie mogło wydarzyć się naprawdę? • „Esesman i Żydówka” to historia Debory i Brunona – zdawałoby się wyssana z palca…ktoś powie, że naiwna, mało realistyczna, mało wiarygodna, niemożliwa. • Ale czy na pewno? • Jakie mamy dowody na to, że miłość między osobami wrogich nacji nie mogła się zdarzyć? • Czy nie jest tak, że serce nie sługa, a miłość nie wybiera? • No cóż...ilu czytelników tyle opinii. I nie zamierzam z tymi opiniami dysputować. • Opowiem Wam jednak o tym, jak bardzo mocno ta historia weszła w moje serce. • I dlaczego wierzę, w to, że taka miłość podczas II wojny światowej mogła mieć miejsce. • „Esesman i Żydówka” to piękne świadectwo człowieczeństwa w czasie tak okrutnym, że nie sposób sobie tego wyobrazić. • Historię II Wojny Światowej wielu z nas zna jedynie z lekcji historii w szkole, z podręczników, z gazet i opinii innych osób, raczej rzadko z ust osób, które piętna tej wojny doświadczyły i przeżyły. • Dlaczego zatem tak łatwo nam wypowiadać słowa, że taka miłość jest czystą fikcją literacką? • Co my – żyjący, ba! Urodzeni, w czasach wolności i demokracji, możemy wiedzieć o tym co jest możliwe , a co nie? • Śmiem twierdzić, że nic… • Osobiście moja już nieżyjąca babcia opowiadała mi o tym jak jej mama podczas wojny pracowała u wysoko postawionych Niemców. Jak szyła dla nich, sprzątała, prasowała, prała i gotowała. Ona wiedziała zatem najlepiej co mogło się stać, jak było i jaka była cena wszystkiego. To właśnie moja prababcia dała mi wiarę w to, ze taka historia miłości mogła się zdarzyć. To ona opowiadała swoim dzieciom „dla potomności”, że byli w okresie wojny dobrzy Niemcy, że dawali mojej babci z kuchni jedzenie dla piątki dzieci, że płacili jej nad to, co należało do jej obowiązków, dawali jej opatrunki ze szpitala SS – żeby mogła pomagać tym, co potrzebowali pomocy po naszej polskiej stronie (puszkę po opatrunku leczniczym używanym jedynie w szpitalach Wermachtu – mam do dziś na pamiątkę). Stad wiem, że nie każdy kto był zmuszony brać czyny udział w działaniach II Wojny światowej nie był człowiekiem. • A skoro tak, to dlaczego miłość Debory Singer i Bruno Kramera w opinii niektórych jest mało wiarygodna? • Ano dlatego, że mimo wszelkich przesłanek o tym, że w wojnie brali udział przede wszystkim ludzie, zbyt głęboko tkwi w naszej rodzimej świadomości przekonanie o tym, że wszyscy zwolennicy Hitlera byli złem wcielonym, diabłem w niedzielnym kapeluszu. I nie dziwią mnie takie opinie, bo każda wojna to destrukcja zmierzająca do unicestwienia wszelkiego dobra i ludzkich odruchów. • Pomimo to, wierzę i jestem święcie przekonana, że taka miłość jaką opisała Justyna Wydra w swej powieści – mogła się zdarzyć, a nawet śmiało powiem, iż wierzę, że ona się zdarzyła, pod innymi imionami i nazwiskami, w innej części wojennej zawieruchy, może miała nieco inny bieg. Ale wiem, że się zdarzyła! • „Esesman i żydówka” jest debiutem literackim Justyny i powiem Wam, że chylę czoła nad jej odwagą – bo żeby zdecydować się na debiut literacki w naszym kraju, a jednocześnie poruszyć w nim tak kontrowersyjny temat, wywołujący niemalże białą gorączkę u o poniektórych odbiorców, to trzeba mieć silny kręgosłup i ogromną wiarę w to, że to, co się pisze, nie jest do końca wyssane z palca. • W naszym kraju tematyka II wojny światowej wciąż wywołuje mnóstwo skrajnych emocji. • Dlatego droga Autorko składam na Twoje ręce ogromne gratulacje, za odwagę i za rzetelność podjętego tematu. • „Esesman i żydówka” to jedna z najlepszych książek z którymi zaczęłam ten rok. • I z sercem pełnym wiary, ze łzami w oczach i nadzieją w sercu polecam Wam przeczytanie tej powieści. Bo być człowiekiem o otwartych horyzontach należy być zawsze, w każdym czasie i w każdym miejscu. • A. • "Żyjący w czasach II wojny światowej przekonali się, że miłość była nierzadko jedyną wartością. Kiedy żołnierze Wermachtu z polecenia Hitlera podbijali Europę, żadne związki nie były łatwe. A już wysoko postawionego oficera SS i zbiegłej z transportu do Auschwitz Żydówki, nie był w tej materii wyjątkiem. Poznajcie losy Debory i Bruna." / Magdalena Kijewska. • ​
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
26
  • Uwierz w miłość Calineczko
    Sońska, Natalia
  • Pokuta
    Czornyj, Maksymilian
  • Pokój kołysanek
    Socha, Natasza
  • Magia grudniowej nocy
    Gargaś, Gabriela
  • Trzy życzenia
    Michalak, Katarzyna
  • Randka pod jemiołą
    Olejnik, Agnieszka
monia2066

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo