Bąbelku, dziabągu, misiaczku, ptysiu... Cieszę się, że jest w nas tyle czułych słówek i że się nimi w tej potrzebnej książeczce zajmiemy i, mam nadzieję, nacieszymy. Nieczułym zaś słówkom mówimy NIE. Może byłoby lepiej na świecie, gdybyśmy wszyscy byli misiaczkami? Ale, ale! „Misiaczku” do szefa lub policjanta?!” (Ze wstępu Katarzyny Miller) Słownik po raz pierwszy zbiera i prezentuje polskie afektonimy, czyli intymne przezwiska funkcjonujące pomiędzy kochankami, małżonkami i osobami pozostającymi w bliskich relacjach. Podstawą słownika była ankieta, jaką na prośbę Wydawnictwa Naukowego PWN, przeprowadziły w maju 2009 roku wśród internautów portale Onet.pl i Sympatia.pl, pytając jak Polacy zwracają się do siebie, gdy chcą sobie okazać czułość. Na ankietę odpowiedziało około 2000 osób, które w sumie nadesłały ponad 3000 „czułych” słów. Czułość można wyrażać różnie, ale są słowa do tego przeznaczone: kochanie, misiu, kotku, skarbie, aniołku, słoneczko... A także mniej znane: bąbelku, bobasku, borsuczku, cukiereczku, brzydalu, bestio moja... Publikacja zawiera ponad 500 afektonimów zilustrowanych autentycznymi przykładami użycia wziętymi z blogów, forów internetowych i z literatury. Oprócz części hasłowej w książce zamieszczono aneksy zawierające informacje o ich funkcjonowaniu w polszczyźnie, strukturze i charakterystyce tematycznej. Książkę otwiera wstęp znanej psycholog, autorki wielu artykułów w pismach kobiecych Katarzyny Miller. Zebrane w słowniku afektonimy, mogą służyć zabawie, miłosnemu przekomarzaniu się, ale też refleksji, dlaczego do naszych sympatii zwracamy się w taki sposób. „Czułe słówka” to oryginalny prezent nie tylko na Walentynki, a ich lektura to świetna zabawa! Nie sądzimy, aby wielu nabywców tego słownika szukało w nim wskazówek, jak zwracać się do swoich sympatii. Intymnych zwrotów trudno nauczyć się z książki, powinny one płynąć raczej — jak zwykło się mówić — z potrzeby serca. Są zresztą osoby, które afektonimów nie używają, gdyż czułość wyrażają inaczej. Więcej nawet — są całe języki, np. w południowo-wschodniej Azji, w których afektonimów nie ma, gdyż byłoby to niezgodne z daną kulturą (a język pozostaje z kulturą używającej go społeczności w ścisłej więzi). Do czego zatem może się przydać słownik „czułych słówek”? Na pewno do zabawy, do wspólnego czytania, do pisania miłosnych SMS-ów i kartek walentynkowych, kto wie — może nawet do psychodramy. Także do refleksji nad tym, dlaczego do swoich żon i mężów, chłopaków i dziewczyn zwracamy się akurat w taki, a nie inny sposób. (Ze Wstępu)