Zima. Za oknem pada śnieg, otulając bielą rudery małego miasteczka, budując zaspy w opłotkach. Rankiem mężczyzna, który opowiada nam całą tę historię, schodzi na parter hoteliku, gdzie przy rozgrzanym do czerwoności piecu siedzi już jeden z hotelowych gości. Ów gość ma podkrążone oczy, czerwoną, opuchniętą twarz, ale mimo to sprawia wrażenie sympatycznego. Nazywa się Stanisław Ruge, ale narrator w myślach mówi o nim "Szczotka". Ten obcy mężczyzna - Szczotka - podejmuje rozmowę; wspomina dzieciństwo, mówi o swojej samotności, drąży temat w kierunku odczucia, jakiego doznał kiedyś, dawno temu, przed laty... W końcu każdy z nich podąża w swoją stronę, ale Szczotka odchodzi w tę, z której się już nie wraca... Jego odejście skłania narratora do podążenia jego śladem, do znalezienia odpowiedzi na pytanie: "dlaczego?". Ta "wędrówka" poprzeplatana jest migawkami ze wspomnień, refleksjami o bagażu przeszłości, jaki dźwigamy ze sobą przez resztę podróży, o samotności i ludziach, których drogi krzyżują się z naszą, o pamięci i zapomnieniu, o życiu i śmierci. "Przychodzi chwila pojednania. Jest to chwila długa, nieopisanie rozciągnięta, czasem na miesiące i lata (...) czasem człowiek ma wszystkiego dosyć, pragnąłby przyspieszyć ten proces, o którym wie, że jest nieunikniony. I wreszcie wszystko mija. Ta zgoda na konieczność prowadzi do cudownego pojednania z całym światem. Nie jestem już wśród krajobrazów, ale sam wtapiam się w krajobraz, staję się drzewem, trawą, wodą w rzece, a także trochę Bogiem"*. Powieść "I ominęli Emaus" urzeka bogactwem refleksji i językiem, jakim została napisana. Z pozoru proste, niczym niewyróżniające się słowa, niczym nitki biegnące gęsto obok siebie, tworzą ostatecznie, po ogarnięciu ich w jedną całość, misterny wzór. Sceny następujące po sobie nie stanowią chronologicznej prawidłowości, są niczym rozsypane puzzle, z których dopiero sami musimy ułożyć cały obraz. Nie ma tu dokładnie opisanej i odzwierciedlonej rzeczywistości, są to raczej ubrane w słowa pourywane przez czas - wspomnienia, stany ducha, odczucia... "Mój wagon mijał jakieś drzewko, ale gdy tamci po pewnym czasie spoglądali przez okno - nie widzieli drzewka, ale gęsty las, o którym z kolei ja nie miałem pojęcia. (...) każdy pasażer mówił o innej podróży, jakbyśmy wcale nie jechali tym samym pociągiem"**. Pozostaje jeszcze kwestia tytułu. Jak odnieść go do treści? Według Ewangelii św. Łukasza, kiedy uczniowie Jezusa szli do wsi zwanej Emaus, przybliżył się do nich zmartwychwstały Chrystus i szedł z nimi, ale oni wcale go nie rozpoznali. Jakże często to, co najistotniejsze pozostaje poza zasięgiem naszego wzroku. "Kiedy pomyślał pan o tym po raz pierwszy? Bo ja - pamiętam doskonale. (...) Minęło tyle lat, a ja wciąż żałuję, że wtedy nie spytałem ojca o nazwę tej stacji kolejowej. (...) dlaczego właśnie wtedy, po raz pierwszy, poczułem tę obecność? I czy to coś znaczy?"*** Namawiam Was, żebyście zatrzymali się na małej stacyjce, wsiedli do pociągu i udali się w podróż, w którą zabiera swoich czytelników autor "I ominęli Emaus". Źródło: www.biblionetka.pl