Współczesny romans wieku dojrzałego, ponad granicami dwóch krajów i barierami językowymi. Opowiada o pięknej i gorącej Bułgarii, całkiem innej niż przewodnikowa, pachnącej opalaną papryką i kontrastującym z nią zimnym, dostojnym, gotyckim Gdańsku.
Beata staje na zakręcie życiowej drogi i za namową ciotki zamiast na pogrzeb męża leci na wczasy do Bułgarii. Tam poznaje samotnego mężczyznę, który zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Pokazują sobie nawzajem ojczyste kraje inaczej, niż widzi je przeciętny turysta. On uczy ją pięknej miłości, a w zamian otrzymuje serce.
— A, Minko. Ja mam na imię Beata. — Odłożyła łyżeczkę od lodów i wyciągnęła do niego rękę na przywitanie.
— Wie ste palaczka?
— Nie, dziękuję. Nie palę. — Pokręciła głową.
— Ne puszite? — Pan się uśmiechnął. — Wy palaczka? Do you come from Poland?
Na znak aprobaty pokiwała głową, co w języku bułgarskich gestów znaczyło dokładnie odwrotnie, ale tego jeszcze wtedy nie wiedziała.
— What is your country?
— Polska, Polen, Poland. — Teraz była już trochę podirytowana powtarzaniem w koło tego samego.
— Kyde wy doszli? W koi hotel?
Beata chwilę się zastanowiła. Słysząc słowo „hotel”, domyślała się, że pan pyta ją o hotel, w jakim mieszka. Nie znała przecież języka, a i w angielskim nie była mocna. Owszem, uczyła się w liceum, ale nigdy nie musiała go używać. Częściej, dzięki Tomkowi, słyszała niemiecki, ale i w tym języku znała tylko kilka zwrotów. Za to dość dobrze pamiętała rosyjski, więc powoli i wyraźnie zaczęła mówić, gdzie mieszka i skąd przyjechała.