Patrząc na przechadzających się ludzi, na niezmiennie te same twarze, na te same ruchy, miałem wrażenie, że widzę jednego i tego samego człowieka. Ten człowiek czy może ci ludzie zatem tak sobie chodzili nienagabywani przez nikogo. Zamajaczył przede mną wzniosły cel. Nikt mi nie obiecywał, że gdy się do nich upodobnię, rozsunie się krata. Takich obietnic, na pozór nie do spełnienia, się nie daje. Jeśli oczekiwanie zostaje spełnione, to później powstaje wrażenie, że w swoim czasie taka obietnica została nam dana. W ludziach, którym się przyglądałem, nic szczególnie pociągającego nie dostrzegłem. Gdybym był zwolennikiem wolności, o której wspominałem, z pewnością wybrałbym otwarte morze miast owego wyjścia, które widok tych ludzi mi ukazał.
Pierwszą oznaką poznania jest pragnienie śmierci. To życie wydaje się nie do zniesienia, inne z kolei jest dla nas nieosiągalne. Nie wstydzimy się już pożądać śmierci, błagamy, by ze starej, znienawidzonej celi przeniesiono nas do nowej, którą dopiero przyjdzie nam znienawidzić. Resztki wiary pozwalają nam sobie wyobrazić, jak przypadkiem podczas transportu, w którymś z korytarzy spotkamy pana, który z uwagą spogląda na więźnia i mówi : „Tego już nie zamykajcie. Zabieram go”
***
„Niedokończenie utworu bynajmniej nie musi świadczyć o porażce artysty […]. Od tekstów Kafki nie można się oderwać. Że wspomnę jeden z niedokończonych, o wielkim ptaku karmionym rybami w zamian za obietnicę przeprawy do ciepłych krajów. Urywa się on nagle, nie zaspokajając naszej ciekawości, rozbudzonej od początku i podsycanej każdym zdaniem. To brak obietnicy dokończenia opowieści, nie zaś jej domniemane mankamenty, budzi rozczarowanie, bo nie dowiemy się nigdy, co też było dalej…, ale oto już następna, rozpoczęta, zaczyna rozpalać naszą wyobraźnię. Fascynacjom nie ma końca, bowiem nawet najdrobniejszy z literackich szkiców Kafki […] jest zaczątkiem realizacji jakiegoś fenomenalnego pomysłu”
Z posłowia Tłumaczki