Najczęstsze skojarzenie z Joanną Szczepkowską to jej role teatralne i filmowe oraz słynna wypowiedź z wywiadu telewizyjnego "na żywo": "Proszę państwa 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm". Po latach okazało się, że różnie ocenia się to znamienne zdanie... I właśnie od tego momentu zaczyna się autobiografia aktorki "Wygrasz jak przegrasz". Ale, czy tylko aktorki? Okazuje się, że Pani Joanna sprawdziła się w wielu dziedzinach. Z sukcesem zajęła się pisaniem, wydając kilka książek i tomik wierszy. Jej pierwszą książkę krytycy ocenili jako bardzo interesujący i dojrzały debiut literacki. Ponadto tworzy scenariusze teatralne i filmowe, fotografuje, rysuje. Jest to więc kobieta wielu talentów - Leonarda jak nazwał ją w jednej z recenzji Tomasz Raczek. Oczywiście jak w każdej biografii - tak i w tej - pojawiają się wątki rodzinne, czyli zmieniające się relacje z rodzicami i córkami, rozstanie z mężem. O mężczyznach w swoim życiu właściwie nie pisze, chyba, że w roli mentorów, autorytetów, przyjaciół. Celowo unika taniej sensacji. Kulisy swojej zawodowej działalności autorka opisuje bardzo wstrzemięźliwie, stara się unikać formy plotkarskiej rodem z tabloidów. A jednak myliłby się każdy, kto sądzi, że to opowieść uładzona i ugrzeczniona. Joanna Szczepkowska ma zwyczaj mocno angażować się we wszystko co robi, zarówno w życiu osobistym jako córka i matka, a także w życiu zawodowym jako aktorka, reżyser, pedagog oraz na wszystkich innych polach, czyli jako pisarka, działaczka środowiskowa, osoba proszona o komentarz i znana z bardzo wyrazistych poglądów... I właśnie tym poglądom, tym racjom poświęca w książce bardzo wiele miejsca. Ukazuje źródła swoich "środowiskowych konfliktów", pomówień, "zatargów" z mediami oraz hołdowanie odchodzącym wartościom takim jak jakość, treść czy styl. Pokazuje, że nie wszystko jest na sprzedaż i że nie we wszystko się zaangażuje pomimo kuszących apanaży. [lubimyczytac.pl]