Krzysztof Lisowski wygotował książkę niezwyczajną, użyteczną i piękną. Ten wybitny poeta, wytrawny eseista, miłośnik i subtelny znawca antyku, niestrudzony wojażer znalazł czas, by z cierpliwością i precyzją koronczarki, z wielką dbałością o każdy szczegół, ogromną, trudną do zliczenia liczbę różnorakich elementów złożyć w harmonijną całość, mieniący się kolorami i kształtami patchwork. Pewną ręką, z wyczuciem miary i artystycznego smaku splata esej z dziennikiem podróży, liryczny wiersz z traktatem, zapis ostatniego snu ze wspomnieniem odległej przeszłości, aforyzm ze sprawozdaniem z zebrania, opis krajobrazu z wywiadem, wyimek z homeryckiego eposu z fragmentem powieści... Tytułowy motyl z wdziękiem przefruwa z jednego tematu na inny, ze Skałki na głowę Gorgony, z rysunku Henryka Wańka na stół w toskańskiej oberży, z kanadyjskiej autostrady na lizbońską wigilię, z greckiej monety na obraz Magritte’a, ze świętego Jana Nepomuka na Kornela Filipowicza, Sándora Máraiego, Wojciecha Kassa, Wincentego Fabera i Czesława Miłosza, który oto właśnie zatrzymuje samochód, by kupić atrament do swojego Watermana... Bo rzecz oczywista, przede wszystkim właśnie literatura, ludzie literatury, dzieła literackie, ważne, mniej ważne i nawet całkiem nieważne wydarzenia literackie, zajmują autora Motyla Wisławy. Z głębokim rozmysłem pisze więc o swoich mistrzach, Tadeuszu Różewiczu, Jarosławie Iwaszkiewiczu, Wisławie Szymborskiej i Czesławie Miłoszu; rzetelnie i wnikliwie analizuje tomy wierszy swoich rówieśników. Bez napuszenia i zadęcia, potrafi ukazać swoich bohaterów (i samego siebie zresztą) w sytuacjach dalekich od oficjalności, w odbiciu krzywego zwierciadła. Marian Pilot.