Akcja nowej powieści Jerzego Putramenta dzieje się w Grecji w końcu lat czterdziestych. Międzynarodowa komisja, w której udział biorą również Polacy, bada oskarżenie reakcyjnego rządu greckiego wysuwane przeciw Bułgarii i Albanii o rzekome naruszanie granic i organizowanie byłych partyzantów Elam przeciw istniejącej władzy. Wątki polityczne przeplatają się w powieści z miłosnymi, a tok pracy komisji obfituje w epizody prawdziwie sensacyjne. "Stali na chodniku, oni, Anglicy w czystych battledressach, wyczyszczonych butach, ze stenami na szyi. Waltadoros i jego dwaj andartes w porwanych drelichach papagasowskiej armii, w chodakach chłopskich, ze stenami także, ale kulawymi, brudnymi, byle jak uczepionymi szyi. Stali i patrzyli jedni na drugich. Anglików też było trzech, ale zdawali się bać andartów, patrzyli spode łba, z palcami na cynglach. Wreszcie jeden coś powiedział. Nie zrozumieli, odrzekli coś po grecku. Waltadoros przypomniał sobie, późno, ale jeszcze w porę, jedyne słowo, które im było wspólne: Hitler! - Hitler! - zawołał i kciukiem wskazał ziemię. Anglicy zrozumieli, ich napięcie pękło, zaczęli śmiać się, krzyczeć »Hitler!« i kciukiem celować w ziemię. A potem zaczęli się klepać po plecach i tak się rozweselili, że o mało nie poszli razem na uzo". (fragment) [lubimyczytac.pl]