Pierwsze słowa zapisane w pamiętniku prapradziada „urodziłem się dnia 8 maja 1840 roku o godzinie 5-tej po południu we wsi Brańszczyku” nie wydają się nieść za sobą obciążenia, które nakłania do traktowania tego wybitnego członka rodziny w jakiś sposób wyjątkowy. Zastanawiałam się od czego zacząć swoją krótką wypowiedź. Bo jak ująć historię, która właściwie nie jest historią. Jest wszechobecna w moim codziennym życiu. W otaczających mnie przedmiotach świadczących o resztkach dziedzictwa. W wytartych przez czas łyżeczkach, kilku serwetkach, kilku zdjęciach wiszących na ścianie. Niczym graty z Tuwimowskiej szuflady, te drobiazgi nie mające żadnej wartości materialnej pozwoliły mi dojrzeć do poszukiwania źródeł historii rodziny, częściowo zapisanej w pamiętnikach Stanisława Pomian-Srzednickiego. Los dla urodzonego w 1840 roku Stanisława właściwie na początku życia nie był przychylny. W wieku dwóch lat zmarła Mu mama, a gdy miał 6 lat zmarł tata. Później został wraz z bratem oddany pod opiekę wujów. Dzieci zamieszkały na plebanii w Brańszczyku, u brata matki księdza kanonika Bonifacego Ostrzykowskiego. Jak przekazać, że moja Babcia, wnuczka Stanisława skarby takie jak zdjęcia portretowe trzymała pod węglem w komórce i tylko to, że także mieliśmy piece uratowało je po Jej śmierci przed unicestwieniem. Dziadek, jak mówi się w mojej rodzinie, od lat spogląda z portretu na moje życie. Bezcenny wkład w przywracaniu historii życia Stanisława Pomian-Srzednickiego mają zasoby Archiwum Państwowego w Piotrkowie Trybunalskim. Między innymi dzięki nim docieram do historii swojej rodziny, jednocześnie rozumiejąc ją coraz bardziej i lepiej. Docieram do zdarzeń, przyczyn, zachowań, powoli uzyskuję obraz całości. Przez najbliższe lata będę czynić wszystko, by pamięci o moim prapradziadku Stanisławie Pomian-Srzednickim zostało przywrócone należyte miejsce w historii naszej Ojczyzny, dla której nie zważając na trudności i koszty materialne i niematerialne czynił wszystko, co było w Jego mocy. Czuję się w obowiązku wobec szlachetności moich przodków, którzy etos szlachcica, później klasy inteligenckiej, pojmowali jako obowiązek i powinność wobec Ojczyzny i społeczeństwa. Rodzina ta, tak jak i do tej pory, nigdy nie zrównywała bycia ze stanem posiadania dóbr materialnych. Zawsze była skłonna dzielić się z innymi swoimi niewielkimi zasobami, co skłaniało wielu ludzi do wykorzystywania naiwności i uszczuplania i tak niewielkiego majątku. Lektura pamiętników pozwala zauważyć, że rodzina Srzednickich jest jakby obciążona genetycznie etosem pracy społecznej, filantropii, którą niezwykle cenił mój prapradziad. Opisuje filantropię w swoich pamiętnikach jako aspekt życia niezwykle Go pociągający i dający mu osobiste szczęście i spełnienie. Takim przykładem jest stworzenie w 1911 roku ze swojej rocznej pensji Funduszu Srzednickiego, który z odsetek od kapitału fundował stypendia dla ubogich dzieci i młodzieży. Postać mojego prapradziada była po wojnie celowo pomniejszana, życiorys sędziego Stanisława Pomian-Srzednickiego nie jest znany nawet studentom wydziałów prawa. Mam nadzieję, że lektura pamiętników „Moje wspomnienia” Stanisława Pomian-Srzednickiego stanie się dla wielu czytelników inspiracją do poszukiwania historii swojej rodziny i odkrywania jej roli w kształtowaniu postaw społecznych, które pozwoliły Polakom wielokrotnie podejmować walkę o wolną Polskę. Mam tu na myśli nie tylko walkę zbrojną, ale rozwijanie dóbr intelektualnych, dbanie o piękno języka polskiego, który był niezwykle ważny dla mojego prapradziada, a w procesie odbudowy polskiego sądownictwa w 1917 roku w szczególności [z przedmowy].