„Jeździłem po ruinach i zgliszczach stu zgładzonych gmin żydowskich w Polsce. Byłem pierwszym i jedynym pisarzem żydowskim, który odbył taką podróż, ale nie podróżowałem jako Żyd. Mój brytyjski paszport, jaki miałem wówczas w kieszeni, pozwolił mi udawać angielskiego dziennikarza” – tak zaczyna się ta książka. Mordechaj Canin, pisarz i dziennikarz, uczestnik kampanii wrześniowej 1939 r., który podczas wojny dotarł przez Japonię do Palestyny, w latach 1945-1947 kilka razy przyjeżdżał do Polski, by zobaczyć i opisać kraj po Zagładzie. Swoje relacje drukował w „Forwerts”, nowojorskiej gazecie w języku jidysz. Pełny zbiór tych tekstów, wydany w Izraelu w 1952 roku, ukazuje się w polskim przekładzie po raz pierwszy. Pisząc o przeszukiwaniu przez „łowców skarbów” ludzkich prochów w pobliżu dawnych obozów zagłady, wyznaje, że „pisanie o tym nie jest na siły Żyda (...). Może za jakiś czas, kiedy ten koszmar się oddali, w następnych pokoleniach znajdzie się jakiś autor, historyk, który będzie w stanie opracować ten rozdział i go opisać – jako dokument straszliwego upadku człowieka w dwudziestym wieku”. Dziś coraz liczniejsi historycy „opracowują i opisują ten rozdział”, trudny dla wszystkich temat stosunku Polaków do Żydów podczas wojny i po niej. Ale część polskiego społeczeństwa odrzuca nawet najlepiej udokumentowane ustalenia naukowców. Świadectwo Mordechaja Canina, jednego z ocalałych, zmusza do refleksji nie tylko nad tym, co działo się ponad 70 lat temu, ale też nad tym, dlaczego część polskiego społeczeństwa nadal nie chce o tym wiedzieć. (nOTA WYDAWCY).