Wojciech Herbaczyński pisze nie tylko o historii cukiernictwa w Warszawie na przestrzeni wieków, ale i o własnych doświadczeniach w tej dziedzinie (sam też prowadził taki słodki biznes i kształcił się w tym kierunku), wspomina ludzi, miejsca, wydarzenia ważne dla niego i jego rodziny. Styl ma prosty, gawędziarski, opowieść zaczyna, że tak powiem od samego początku, czyli od 1611 r. kiedy to w Krakowie powstał pierwszy cech piernikarzy w Polsce. Dalej mamy wielu prekursorów z cudzoziemskim rodowodem, bo Polacy jakoś tak się nie mogli zebrać do wypiekania łakoci, prawie do 1831 r. cukiernie znajdowały się w rękach obcokrajowców. Wreszcie autor opisuje znanych często do dziś cukierników: Blikle, Lourse czy Semadeni. Ze znanymi nazwiskami łączą się legendarne do dziś kawiarnie, w których zbierała się często nie tylko śmietanka towarzyska Warszawy ale biedni literaci, spiskowcy, aktorzy czy inne niezwykłe typy. Oczywiście w książce o takim tytule pełnoprawnymi jej bohaterami są też same łakocie - napoleonki, czekoladki, pomadki, lody, pączki, babki, eklerki z białą kawą. Dowiadujemy się trochę o historii tych ciastek, były w końcu specjalnością przybytków kawą i czekoladą płynących. Takie słodkie lokalizacje nie były tylko miejscem drobnych grzeszków przeciwko postowi ale i miejscem spotkań zakochanych wybierających co intymniejsze stoliki, spragnionych towarzystwa starszych ludzi, powstańczego fermentu, wymiany informacji czy wreszcie swoistym klubem gry w bilard, szachy, domino czy karty. Rozbudzone życie literackie kwitło "Pod Kopciuszkiem" na Długiej, w "Suchym Lesie", "Dziurce" na Miodowej, "Honoratce".Herbaczyński zdradza różne cukiernicze tajniki, opisuje pomysłowość mistrzów tego zawodu, jego rozwój. W jego tekście czytelnik odnajdzie ogromny szacunek do pracy i tradycji, rzetelność i szczerość. Pisarz był prawdziwym entuzjastą w swym zawodzie.