W mgnieniu oka cała moja historia stała się dla mnie jasna. Jeśli zwykle zatem brakowało mi zapału do robienia różnych pożytecznych czynności, było tak właśnie dlatego, że należałem do zarażonych. Czytanie innych autorów, pisanie rozprawek i artykułów – to zawsze były jedynie półśrodki, czynności przypominające oglądanie butelki, w której ktoś zakorkował sekretny napój; oglądanie ze świadomością, że język nigdy nie poczuje smaku tej mikstury, ponieważ z jakichś powodów zawartość nie została przeznaczona dla mnie. W zasadzie nie znałem tych powodów, ale pokornie trzymałem się z daleka, chociaż byłem wyjątkowo złakniony. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo męczyło mnie pragnienie – to okazało się dopiero później, kiedy zacząłem je sycić. (TRIUMF) Niektórzy rzucali swoim dawnym miłościom rozgoryczone farewell i znikali, albo dziwaczeli na zdecydowanie zbyt niskich posadach i po pewnym czasie, jeśli w ogóle wchodzili w potyczki słowne czy ideowe, to już tylko z samymi sobą. Na ulicach widywało się przecież wielu takich – zamyślonych, mówiących do siebie, dziwnie sfrustrowanych. Wtedy jednak, kiedy stałam oparta o okno wagonu, nie rozumiałam jeszcze tego zakrzywienia niektórych polskich biografii, tego, że, jakkolwiek brzmiało to pretensjonalnie i górnolotnie, to rzeczywiście tak było: w Polsce z dobrze zapowiadających się ludzi ciągle zbyt często robiono wariatów. Wtedy jechałam tramwajem na zajęcia i, chociaż wsłuchiwałam się w historię kloszarda, myślami byłam w innym miejscu. (SZMACIARZ)