Któż nie słyszał o męczenniku niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, ojcu Maksymilianie Marii Kolbem, który dobrowolnie oddał życie za współwięźnia? Jest to wiedza niemal powszechna, gorzej z głębszą znajomością obfitującego w niezwykłe zdarzenia życia tego świętego. Był to człowiek o nadzwyczajnej sile wewnętrznej i niezwykle przenikliwym umyśle. Rajmund Kolbe, późniejszy ojciec Maksymilian, pochodził ze starej mazowieckiej rodziny. Ubogiej, ale ufającej bezgranicznie Panu Bogu. Obdarzony wielkimi zdolnościami przyszły męczennik posiadł gruntowne wykształcenie nauki pobierał w kraju i w Rzymie. Niewiele brakowało, a zostałby wynalazcą – opracował już nawet szkice rakiety kosmicznej! Ostatecznie Niepokalana skierowała go na drogę zakonną, gdzie jego pęd do nowoczesności technicznej oraz geniusz organizacyjny nie tylko bardzo się przydały, ale okazały się wprost opatrznościowe. Już jako niespełna 12-letni chłopiec miał przed cudownym obrazem Maryi w Pabianicach prorocze widzenie, które po latach tak opisał: „Matka Boża pokazała mi się trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Spytała, czy chcę tych koron biała miała oznaczać, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę…”. Tak też się stało. Korony miały symbolizować głęboką wiarę i ofiarę (aż po oddanie życia) o. Maksymiliana, ale także jego olbrzymi patriotyzm. Niby nie żył długo, bo tylko 47 lat, ale zdziałał tyle, że jego dorosłe lata można liczyć podwójnie albo i potrójnie. Czesław Ryszka, znakomity, doświadczony pisarz, autor tej książki, nie koncentruje się tylko na męczeństwie o. Maksymiliana, choć oczywiście opisuje je w sposób dramatyczny i przejmujący. Przekonuje nas także, że ten skromny polski franciszkanin ogarniał swoją myślą i wizją całą ludzkość, której upadek moralny i intelektualny dostrzegał. Zakonnik widział ratunek dla człowieka w oddaniu się pod opiekę Niepokalanej, w zaufaniu bez zastrzeżeń Bogu. Dlatego potępiał masońskie ruchy oraz inne utopijne teorie i ideologie mające jakoby „zbawić” świat. Już wówczas spostrzegł, że bezbożne siły od połowy XIX wieku usiłują przejąć w swoje ręce światowe media, bo to była – i jest! – droga do władzy. Przeciwstawił się temu w Polsce bardzo skutecznie. Wielka szkoda, że dziś nie znajduje naśladowców swojej miary. Ojciec Maksymilian, choć słabego zdrowia, toczył bez przerwy walkę ze złem. Niektórzy myśleli, że pokonało go ono w niemieckim obozie Auschwitz. Zastrzyk z fenolem uśmiercił jednak tylko ciało myśli i dzieło o. Kolbego żyją nadal i nic nie straciły na swej aktualności! Wielkim walorem „Wiary i ofiary” są unikatowe ilustracje (w sumie 160) dostarczające dodatkowej wiedzy zwłaszcza o epoce, której dotyczy książka.