Kluczowym punktem, wokół którego ogniskuje się myśl Didi-Hubermana, jest „Atlas Mnemosyne” Aby Warburga. Autor używa kategorii „atlasu” do zarysowania najważniejszych problemów, z jakimi mierzyła się sztuka i kultura europejska w ogóle. Od mitologii i Pliniusza Starszego, przez Goyę, Waltera Benjamina, aż po Jorge Luisa Borgesa. Fragment ze wstępu: Wyobrażam sobie, że otwierając tę książkę, mój czytelnik wie już doskonale z praktyki, na czym polega atlas. Posiada co najmniej jeden w swej bibliotece. Czy jednak go przeczytał? Prawdopodobnie nie. Nie czyta się atlasu tak, jak czyta się powieść, książkę historyczną czy wywód filozoficzny, od pierwszej do ostatniej strony. Zresztą atlas zaczyna się zwykle – wkrótce się o tym przekonamy – w sposób arbitralny lub problematyczny, zdecydowanie inaczej niż początek jakiejś historii czy przesłanka jakiegoś wywodu; co zaś się tyczy jego zakończenia, to często bywa ono odraczane do czasu pojawienia się jakiejś nowej krainy, nowego obszaru wiedzy do zbadania, przez co atlas prawie nigdy nie ma formy, którą moglibyśmy nazwać definitywną. Co więcej, atlas ledwie składa się ze stron w zwyczajnym sensie tego słowa: raczej z tablic, z plansz, gdzie są rozmieszczone obrazy, plansz, na które spoglądamy w konkretnym celu lub które swobodnie kartkujemy, pozwalając dryfować naszej chęci dowiedzenia się od obrazu do obrazu, od planszy do planszy. Doświadczenie pokazuje, że zazwyczaj czynimy z atlasu użytek, który łączy w sobie te dwa z pozoru tak odmienne gesty: otwieramy go zrazu po to, by poszukać w nim jakiejś konkretnej informacji, a kiedy ją już uzyskamy, to niekoniecznie odkładamy atlas, lecz nadal przemierzamy jego rozwidlenia w tę i we w tę – zbiór plansz zamykamy dopiero po tym, jak przez pewien czas wędrowaliśmy po omacku, bez jasno określonego celu, po jego lesie, jego labiryncie, jego skarbcu. W oczekiwaniu na następny raz, równie bezużyteczny lub owocny. Dzięki przywołaniu tego dwojakiego, paradoksalnego sposobu używania rozumiemy już, że atlas, z pozoru użytkowy i niegroźny, mógłby się okazać – jeśli uważnie mu się przyjrzeć – przedmiotem niejako dwulicowym, niebezpiecznym, a nawet wybuchowym, choć niewyczerpanie hojnym. Jednym słowem – kopalnią. Atlas jest wizualną formą wiedzy, uczoną formą widzenia. Jednakże łącząc w sobie, splatając lub mieszając owe dwa paradygmaty, jakie zakłada to ostatnie wyrażenie – estetyczny paradygmat formy wizualnej oraz epistemologiczny paradygmat wiedzy – atlas podważa w istocie nie tylko kanoniczne formy, w jakich każdy z tych paradygmatów starał się osiągnąć doskonałość, lecz także ich fundamentalny warunek istnienia.