Zastanawiano się, czy tytuł Generalissimus nie urazi generała. Na wszelki wypadek posługiwano się tą nazwą tylko w wąskim gronie członków egzekutywy, zwracając uwagę, by tytuł nie doszedł do uszu Generalissimusa. Generalissimusowi był bowiem obcy kult jednostki i na każdym kroku powtarzał, że jest tylko jednym z wielu równych sobie, co nie było zresztą prawdą. Mówiąc Generalissimus, pamiętano, że identyczny tytuł nosił Aleksander Suworow, Czang Kaj-Szek, Francisco Franco, Józef Stalin, lecz także John Pershing i George Washington. Przede wszystkim jednak tytułem Generalissimus honorowano Henryka, ostatniego z francuskiej dynastii Walezjuszów, księcia Orleanu, a wkrótce pierwszego elekcyjnego króla Polski i króla Francji. Było to o tyle prorocze, że Generalissimusa, którego nie można było powołać na króla, wybrano jednak prezydentem. Decyzje Dyrektoriatu przekazywano więc za każdym razem w dół. Wiązał się z tym pewien problem, gdyż egzekutyw amusiała najpierw sama zejść w dół, żeby wykonać dopiero co ustanowione przez siebie na górze prawo. To, co miało usprawnić kierowanie, okazywało się w związku z tym sporą niedogodnością, bo po pierwsze proces schodzenia w dół musiał trwać jakiś czas, co w istotny sposób opóźniało wprowadzanie nowych praw, po drugie egzekutywa coraz częściej zastanawiała się, nie wyrażając jednak głośno swoich wątpliwości, czy aby Generalissimus na pewno jeszcze wie, co robi. Pewnie dlatego uznano, że to wszystko nie ma specjalnie sensu i w końcu postanowiono o rozwiązaniu Dyrektoriatu, a potem o rozwiązaniu starego państwa i powołaniu nowego, ponieważ stare już się zużyło.