Łuczniczka obudziła się, gdy Eldric przywiązywał do łóżka jej drugą dłoń. Próbowała się oswobodzić, ale było już za późno. Nogi miała związane w kostkach, ręce przywiązane do zagłówka, usta zakneblowane kawałkiem szmaty, więc nie mogła wypowiedzieć choćby słowa. Leżała całkowicie bezbronna, a w jej oczach połyskiwały frustracja i gniew. Gdy tak leżała przed nim bezpiecznie unieruchomiona, Eldric poczuł dziwny dreszcz, a także ulgę. I ta ulga go zaniepokoiła, bo była przedwczesna. Owszem, skrępowana i zakneblowana Łuczniczka była bezbronna, ale przy najbliższej okazji znów zacznie walczyć. To mówiły jej oczy. Ich pierwsze starcie nie odebrało jej ducha, nie wystraszyło, nie skłoniło do kapitulacji. Miał potężne ciało i ręce mocarza. Rodzice często żartowali, że na ich progu pozostawił go ogromny dąb. Był większy od wszystkich innych wojów i dojmująco świadomy swoich rozmiarów, a także tego, jak wielką krzywdę mógł wyrządzić. Inne dzieci musiały przeskakiwać strumień, a dla niego był to jeden zwykły krok, a kiedy wchodził na drzewo, konary łamały się pod jego ciężarem. Tylko podczas walki mógł wykorzystywać całą swoją moc, natomiast poza polem bitewnym musiał bardzo uważać. Najtrudniej było w pomieszczeniach, bo sufity wydawały się za niskie, drzwi za małe, korytarze za wąskie. Gdy zbliżała się pora posiłku i w sali jadalnej zasiadał u końcu stołu, zajmował aż dwa miejsca. (Fragment).