Omawia ona jedno z najważniejszych, a zarazem najgroźniejszych zjawisk współczesności. Redystrybucja może doprowadzić naszą cywilizację do upadku. Ona nie tylko demoralizuje społeczeństwo, wzmacnia państwo, jako aparat ucisku, nie tylko ogranicza wolność jednostki, ale osłabiając jej motywację i chęć do działania niszczy wysiłek produkcyjny, marnotrawi rzadkie zasoby, wywołując kryzysy, których skutki mogą być dla współczesnego świata przerażające. Obecny kryzys, to kryzys tzw. państwa opiekuńczego, którego fundamentem jest właśnie redystrybucja. Jeśli nie powstrzymamy tego absurdalnego zaboru środków z portfela prywatnego jednych ludzi i przekazywania ich za pośrednictwem klasy polityczno-urzędniczej innym ludziom w celu zyskania ich sympatii i uznania, może dojść do załamania gospodarczego na trudną do wyobrażenia skalę. Utopia nie istnieje. Nie wskrzesi jej chęć zapewnienia równości. Równości nie ma i być nie może. Gdyby przypadkiem udało się ją osiągnąć, los ludzkości byłby przesądzony. Bez podziału pracy, wymiany i unikalnej wiedzy każdego z nas, pomarlibyśmy z głodu, jeśli nie wszyscy, to z pewnością znakomita większość. Ponadto, dobrobyt bez pracy, na koszt innych obywateli jest iluzją, która może doprowadzić do katastrofy zarówno polityków, wykorzystujących klasę próżniaczą dla utrzymania się u władzy, jak i ciężko pracujących obywateli, którzy ten absurdalny mechanizm finansują. Przekonującym argumentem może tu być historia miasta Detroit[1], które potrzebowało niespełna 40 lat, aby z jednego z najbogatszych miast świata, przedzierzgnąć się w miasto widmo, zionące nędzą i zbrodnią. Upadło w dużym stopniu z powodu instytucji redystrybucji.