Listy mówią o ludziach więcej niż wielkie tomy uczonych analiz. Są okienkiem, przez które można zajrzeć w rejony ducha dostępne nielicznym, a czasami tylko autorowi czy autorce. Bywa, że list otwiera oczy temu, kto go pisze - pomaga mu zrozumieć, pojąć coś, z czego wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Bywa też, że napisanie listu wymaga wielkiej odwagi odkrycia się, wyjścia z bezpiecznego pancerza, często z trudem budowanego przez wiele lat.Takie są listy, które publikujemy w trzeciej części naszej bestsellerowej serii "Gdzie się podziało moje dzieciństwo". Autorki i autorzy tych listów dokonują czegoś naprawdę wyjątkowego: w wielu wypadkach po raz pierwszy dzielą się z innymi swoim życiem, czasami tak trudnym i bolesnym, że nie sposób nawet to sobie wyobrazić. Ciągłe napięcie, strach przed przemocą, nieufność do siebie i do ludzi, niewiara we własne możliwości i we własną wartość - tę listę można by ciągnąć bardzo długo. Tym bardziej więc napisanie listu do redakcji, pokazanie siebie jako DDA zasługuje na miano Bohaterstwa, i to właśnie przez duże B.Autorkami odpowiedzi na listy są znakomite psychoterapeutki, specjalistki leczenia uzależnień: Wanda Sztander, Anna Dodziuk, Marzenna Kucińska. Nad każdym listem pochylają się z cierpliwością i głębokim zrozumieniem, są nie tylko terapeutkami - są również powierniczkami i przyjaciółkami. Ich odpowiedzi dają wsparcie nie tylko fachowe, ale też - czy nawet przede wszystkim - zwyczajnie ludzkie. Dziś jestem świadoma tego, że w moim dzieciństwie za dużo było łez, strachu, bólu, krzyku, nienawiści, kar i bicia. To wszystko wpłynęło na to, jaka jestem teraz, przekłada się na moje porażki. Czuję się beznadziejnie, chyba nie powinnam przyjść na świat! Jestem do niczego i zawsze taka byłam. Wiele razy myślałam o samobójstwie. W pewnym okresie okaleczałam się, ale nikt z mojej rodziny tego nie widział. Rodzice zawsze byli ślepi na moje problemy.Jeśli w przyszłości założę rodzinę (choć pewnie do tego nigdy nie dojdzie) i będę mieć dzieci, wychowam je najlepiej, jak będę potrafiła, otoczę je bezpieczeństwem, miłością i spokojem.Aleksandra Ja jestem DDA. Ojciec umarł i już się z nim rozliczyłam. Ukoronowaniem tego był sen, który miałam już po jego śmierci. Siedzimy na trawie - tylko on i ja naprzeciw siebie. On trzyma na kolanach miskę z jedzeniem. Bierzemy palcami po kawałeczku tego czegoś - raz on, raz ja - i jemy w milczeniu, patrząc sobie w oczy. Sytuacja, która za jego życia nie mogłaby mieć miejsca, zdarzyła się po jego śmierci.(...) Ciągle muszę od nowa uczyć się ufać sobie. Wiem, że bez przyjaciół nie poradziłabym sobie. Mąż nie był i nie jest dla mnie oparciem, ale od mojej przyjaciółki usłyszałam "Cokolwiek zrobisz, zawsze będę przy tobie". I wierzę jej. Sama codziennie razem z modlitwą powtarzam: "Cokolwiek zrobię, cokolwiek zdecyduję, nigdy nie zdradzę swojego serca".Basia