Czasami błędy z przeszłości dają o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie… Marcel Kownacki, doktor habilitowany nauk chemicznych, ma jasno sprecyzowane plany zawodowe. Jego marzeniem jest stworzenie nowoczesnego leku z grupy antydepresantów, który zrewolucjonizuje dotychczasowe osiągnięcia w świecie farmakologii. Póki co Kownacki będzie musiał jednak zmierzyć się z nieoczekiwanymi komplikacjami: studentki biorące udział w jego wykładach na uczelniach we Wrocławiu i Białymstoku znikają jedna po drugiej. Po jakimś czasie policji udaje się odnaleźć ich ciała. Uwagę śledczych przykuwa fakt, że każdej z bestialsko zamordowanych kobiet oprawca wytatuował tajemniczą literę. Dziennikarze, węsząc sensację, zaczynają określać mordercę mianem Tatuatora, a na kobiety we Wrocławiu i Białymstoku pada blady strach… Wśród grona podejrzanych zaczyna się wymieniać doktora Kownackiego. Czy to zaawansowane prace nad cudownym lekiem stają się przyczyną tych perturbacji, czy też naukowiec w istocie ma coś do ukrycia? Technicy kryminalni uwijali się błyskawicznie. Starali się, jak mogli, aby zabezpieczyć wszystko, co może okazać się istotne w dochodzeniu. Nieciekawą atmosferę budynku dopełniał widok martwej kobiety. Inny niż wszystkie, w końcu nie co dzień widzi się ciało wypatroszone jak zwierzę na rzezi, ale tak to wyglądało. Część trzewi leżała na stole i opływała śluzem, a część została zrzucona na podłogę. No i ten smród… Jak po świniobiciu. Najgorszy był widok jej twarzy, który najbardziej zapadł wszystkim w pamięć ze względu na odcięte powieki, których brak powodował uwydatnienie oczu ofiary. Miało się wrażenie, że jej wzrok od razu, od wejścia, wbija w ścianę. Widać było jej strach, jakby zamrożony w spojrzeniu, a gdy zdawało się, że to już wszystkie emocje, za chwilę dostrzegało się detale. Wśród nich znajdowały się dwie stalowe linki wystające z nosa i ust. Denatka przypominała rybę zaczepioną na hak, przygotowaną do wędzenia. Tyle że to był człowiek.