"Kaprysy i zygzaki" to zbiór beletryzowanych tekstów Théophile'a Gautiera (1811-1872), przedstawiciela francuskiego romantyzmu, prekursora parnasizmu. Zbiór tekstów podróżniczych lub nawiązujących do konwencji „podróży", a zarazem wariacje na strunie gatunku, antypodróże, zygzaki i kaprysy. Początkowo ukazywały się one w latach 1836–1851 na łamach wysokonakładowej prasy, potem autor wydał je w postaci książkowej. na polu literatury podróżniczej (można chyba zaufać takim znawcom, jak Charles Baudelaire czy Henry James) literacki kunszt Gautiera objawił się najdobitniej. W każdym z tych wspaniale napisanych tekstów widać próbę odświeżenia gatunku, za każdym razem mamy do czynienia z oryginalnymi środkami i strategiami do tego wiodącymi. Gautier, opisując podróż do Belgii i Holandii, konsekwentnie wywraca na nice konwencję, choćby poprzez ustawiczne sięganie po środki parodii, ironii i autoironii. „Podróżuje” do Chin: pretekstem do rozważań o chińskiej kulturze jest jego wizyta na pokładzie chińskiej dżonki zacumowanej przy nabrzeżu Tamizy. „Podróżuje” do Indii: snuje fantazje na temat hinduskiej religii, sztuki i indyjskiego rzemiosła, zwiedzając indyjską ekspozycję na wystawie światowej w 1851 roku. W tych dóch ostatnich przypadkach podróże de facto się nie odbyły, ale też nie były autorowi do niczego potrzebne. Jeszcze dalej autor posuwa się w „Paryżu przyszłości", snując utopijną wizję zaprzęgnięcia najnowszych zdobyczy cywilizacji, podporządkowanych dotychczas nikczemnie „utylitarnym” celom, aby nadać właściwą formę sztuce współczesnej i właściwy wyraz nowoczesności. Oprócz samego zamysłu, humoru, pięknego, wysmakowanego języka (zarówno Victor Hugo, jak i Sainte-Beuve nie bez racji uważali Gautiera za jednego z najwybitniejszych francuskich stylistów), łączącego lekki ton felietonu z najwyższym literackim kunsztem, jednym z głównych walorów tej książki jest też okres jej powstawania. Połowa XIX wieku to moment, w którym rewolucja przemysłowa i zjawiska globalizacji nabierają rozpędu, świat gwałtownie przeobraża się, jednocześnie rozciągając się i kurcząc, słowem są to początki naszej nowoczesności. Gautier przygląda się narodzinom tego świata in statu nascendi, z zaciekawieniem, niekiedy fascynacją artysty, ale także z niepokojem i zgrozą.
Projekt okładki: Kamil Rekosz