Zbiór krótkich humoresek, tematycznie połączonych przez Kasrylewkę, wioskę zagubioną gdzieś w XIX-wiecznej Rosji, lub jak my, Polacy, wolelibyśmy powiedzieć: może na Kresach, może na wschodniej Ukrainie. Wioskę żydowską, rzecz oczywista. Łatwiej tam porozumieć się w jidysz niż po rosyjsku, ukraińsku czy polsku. Fakt, żyją tam też ludzie innych wyznań, ale pojawiają się sporadycznie: szabesgoj Chwedor albo postrach wszystkich Kasrylewian, Makar "żydożerca". Alejchem oferuje nam coś niezwykłego - bilet do samego serca żydowskiego kresowego miasteczka; otwiera przed nami jego tajemnice. Poznajemy nie tylko rabina - reb Juzipła (wciąż opowiadającego jedną ze swoich nieśmiertelnych przypowieści o królu) czy innych notabli, ale też drobnych handlarzy, cwaniaków, nawet bandytów. Uczestniczymy w pożarze wioski, w spisywaniu przewodnika turystycznego po Kasrylewce, budowie domu starców; obserwujemy obyczaje purimowe, weselne czy związane z obrzezaniem, radości i smutki codziennego życia, ciężką pracę prządców złota, słuchamy monologów kasrylewskich żarłoków. Szołem Alejchem pisał humoreskę, każde z tych mikroopowiadań to literacka perełka. Tu wszystkie historyjki łączą się w panoramę, jakiej dziś już nie zobaczymy, bo wyginęła z naszego krajobrazu dawno temu z powodu wojny i pewnego szaleńca. Dlatego "Kasrylewka" staje się nie tylko humoreską, ale też nostalgiczną kliszą z przeszłości, swoistym przewodnikiem etnograficznym po zaginionej cywilizacji. Jedna z anegdot, która mówi o migracji całej wioski z powodu bliżej nieokreślonych plotek, w perspektywie doświadczeń XX wieku brzmi dla nas niepokojąco, zamieniając zabawną historyjkę w mroczną tragifarsę.