Debiut literacki Adama Białousa, to opowieść o bohaterstwie, miłości, zdradzie, ale przede wszystkim – o cenie jaką przyszło zapłacić za wierność Bogu i Ojczyźnie. Wspaniała, bo pełna aktów heroizmu, a zarazem tragiczna, bo możliwa do zakończenia tylko w jeden sposób, historia największego powojennego sowieckiego mordu, w końcu doczekała się właściwej interpretacji. Ta zbrodnia miała nigdy nie wyjść na jaw. Sowieccy siepacze nie mogli sobie pozwolić na drugi Katyń i oburzenie, jakie towarzyszyło zachodniej opinii publicznej wraz z ujawnieniem prawdziwej twarzy komunistycznego reżimu. Na pewno nie w czasie, gdy z powojennych zgliszcz wyłaniał się nowy porządek świata, ze Związkiem Sowieckim jako jego strażnikiem, strojącym się w szaty demokratyzmu i praworządności. Trzeba przyznać, doświadczeni czekiści dobrze wywiązali się ze swojego zadania. Nawet dziś, prawie 80 lat po tragicznych wydarzeniach z lipca 1945 r., mało kto zna prawdziwą historię Obławy Augustowskiej. Podobnie jak miejsca, gdzie leżą jej ofiary. Wesprzyj nas już teraz! 25 zł 50 zł 100 zł Inna kwota Wspieram Tym bardziej cieszy, że Autor zechciał przybliżyć tą wspaniałą, bo pełną aktów heroizmu, a zarazem tragiczną, bo możliwą do zakończenia tylko w jeden sposób, opowieść współczesnemu czytelnikowi. Czyni to w formie, która swoją prostotą wcale nie umniejsza powadze natury omawianych rzeczy, a przystępności nie osiąga za cenę odejścia od historycznej prawdy. Wręcz przeciwnie. Autor z nic-nie-mówiących podręcznikowych nazwisk, wspomnień, suchych dokumentów i biało-czarnych fotografii wydobywa ludzi z krwi i kości. A zostawiając na boku zimne analizy historyków, dociera znacznie głębiej, bo wprost do serca, które w młodzieńczym i nieco naiwnym zapale pragnęło w czasie Wielkiej Próby „zachować się jak trzeba”. Łącząc rolę narratora, gawędziarza i nauczyciela, autor znakomicie przybliża historię regionu i jego mieszkańców, ale przede wszystkim okoliczności tego, w jaki sposób sława o „bandytach” z augustowskiej puszczy dotarła na sam Kreml. Bo to właśnie z najwyższych szczebli diabolicznego systemu wypłynął rozkaz, aby do pacyfikacji około dwustu żołnierzy ściągnąć spod Berlina całą armię. „Śmierć przyszła w lipcu” to opowieść o bohaterstwie, miłości, zdradzie, ale przede wszystkim – o cenie jaką przyszło zapłacić za wierność Bogu i Ojczyźnie. Natomiast nie mniej tragiczne losy polskich katów i denuncjatorów, biorących udział w zbrodniczej operacji, stanowią najlepszą przestrogę dla współczesnych Judaszy. Ta niezwykła historia napisana przez samo życie, w końcu doczekała się właściwej interpretacji. Zgodnie z życzeniem ostatniego żołnierza oddziału „Groma”, Mariana Tananisa, przekonanego, że Bóg uchronił go od śmierci w męczarniach, właśnie by „dał świadectwo Prawdzie”.