Gdzieś w budynku rozległ się trzask. Niezbyt głośny, ale i tak obudził Toma w jego mieszkaniu na poddaszu. Miał lekki sen; nawyk wyniesiony z dzieciństwa, kiedy musiał trzymać gardę nawet we śnie, by przetrwać. Przez jakiś czas leżał nieruchomo, nasłuchując. Znał w tym budynku każdy kąt. Mieszkał tutaj od roku, odkąd Con się ożenił, a w agencji mieszczącej się na parterze spędził prawie piętnaście lat. Znał każdy dźwięk, jaki wydawała z siebie ta stara kamienica, wiedział, jak powinna brzmieć cisza w pustym budynku. Ta tak nie brzmiała. Coś było nie tak. Wyskoczył z łóżka, ubrał się i podszedł do drzwi. Uchylił je i nasłuchiwał. Czyżby usłyszał kroki? Tom czuł się w obowiązku bronić tego budynku, chociaż nikt tego od niego nie wymagał. Po prostu było to pierwsze miejsce w jego życiu, które mógł nazwać domem. Zdjął z gwoździa pęk kluczy i bezszelestnie wyszedł na schody. Omijał stopnie, które mogły zatrzeszczeć. Był pewien, że usłyszał huk. Szybko pokonał ostatnie kilka schodków i znalazł się na pierwszym piętrze, tuż obok gabinetu Alexa. W pomieszczeniu było cicho i ciemno, więc odwrócił się, żeby sprawdzić drugą stronę korytarza. Spodziewał się, że intruz wdarł się do apteki lub do pracowni zegarmistrza piętro niżej, ale ku swemu zaskoczeniu zobaczył słabe światło pod drzwiami agencji Moreland & Quick. Jego agencji. Ruszył biegiem. Drzwi okazały się zamknięte, więc zmarnował cenne sekundy na włożenie klucza do zamka. Kiedy wreszcie wpadł do środka, światło było już zgaszone, a ciemna postać właśnie wdrapywała się na okno. Tom krzyknął, przeciął pokój i chwycił intruza za ramię i wciągnął do środka. Przewrócili się i wylądowali na podłodze. Złodziej podniósł się szybciej, ale Tom otoczył ramieniem jego kostki i przewrócił go ponownie. Podnieśli się, siłując się, ale intruz był mniejszy i słabszy, toteż Tomowi szybko udało się go unieruchomić. Minęła chwila, zanim uświadomił sobie, że czuje zapach perfum. Co jeszcze dziwniejsze, intruz miał na sobie jakieś jednoczęściowe ubranie, które skrywały... kuszące krągłości. To nie był złodziej, tylko złodziejka. (Fragment).