Czytając wiersze Mieczysława A. Łypa, które stanowią cykl liryków związanych z Turcją, nie mogłem powstrzymać się od rozważań nad ich uderzającą obrazowością, zmysłowością, a przede wszystkim nad obrazami i refleksjami poety. Stambuł Łypa nie ma nic wspólnego z wizją tego miasta noblisty u Orhana Pamuka. U poety, uczulonego na uroki życia, świata i piękna, Turcja wywołuje refleksję intelektualną o zupełnie innym rodowodzie. Poeta odbiera tę ziemię przez pryzmat ukształtowanych klasycznych obrazów Europejczyka o Oriencie i Bizancjum, wpisując tym samym swoje utwory w kanwę tradycyjnej percepcji Nervala, Gautiera czy Flauberta. Natomiast ägranatowo-brzoskwiniowaö wizja elementów przestrzennych jest połączona z refleksjami o tęsknocie i pięknie, o prawdzie i sprawiedliwości, o wieczności i przemijaniua Ten ostatni motyw, motyw przemijania i kruchości świata jest obecny w całym cyklu, autor próbuje dostrzec przeszłość, odnaleźć äzatopione światła wiekówö, dotrzeć do äzagubionych prawdö i äKościoła Świętej Mądrościö. Wątek religijny, dominujący w całym cyklu, sięga swoistego apogeum w Antyfonie, przypominającej stylizację tekstów religijnych i modlitw. Zwiedzając Dom Matki Boskiej w Meryemanie, który jest äwtopiony w najdelikatniejsze pięknoö poeta błaga Ją, nie nazywając bezpośrednio, o pocieszenie i zbawienie ächociaż od chciwości i nienawiściö. Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem ukryte sensy i prawidłowo rozkodowałem znaki-symbole. Ale jest to moje osobiste odczytanie tych pięknych liryków, dzięki którym znów powróciłem i dotknąłem fibrami swojej duszy tej błogosławionej ziemi, rozdartej pomiędzy Wschodem i Zachodem, do Stambułu, miasta pobudzającego do refleksji i rodzącego literaturę.