Książka Skarbimira Sochy wprowadza nas w świat wydawałoby się, miniony - pierwszych lat powojennych. Jednakże reperkusje tamtego okresu okazały się dla Polski tak tragiczne, że nie jest to tylko historia. Prawie półwiekowe panowanie komunizmu na ziemiach polskich odcisnęło na naszej nie tylko przeszłości, ale też teraźniejszości niezatarte piętno. Ponadto, co najważniejsze, skutki tym wywołane zaciążą także na następnych pokoleniach. Zostałem sam, najgorsza była zima i dla jej przetrwania zrobiłem bunkier nr 3. Było to przed zimą w 1953 r. Wojsko - KBW i UB jeździło po wioskach i straszyli ludzi, że kto będzie mnie przechowywał i dawał jedzenie dostanie 10 lat więzienia. Zrobiłem bunkier nr 3 przy pomocy dwóch zaufanych ludzi. Mieli to być pewni ludzie i tylko oni wiedzieli o mnie. Najpierw był przygotowany materiał, nocą wykopaliśmy dół, ziemię trzeba było zamaskować tak żeby nie było znaku, że było tu kopane. Na powałę położyłem bale świerkowe i papę, żeby nie przemakało do środka. Na bunkrze były posadzone świerki, na wierzchu był przymocowany mech. Wejście tak się zamykało by nie było śladu. W środku była zrobiona studzienka, ponieważ woda musiała być gotowana, ubikacja była zrobiona z beczułki żelaznej. Były zrobione dwa wentylatory - wywiew i nawiew na dopływ świeżego powietrza, ponieważ lampa inaczej by się nie paliła i nie byłoby czym oddychać. Umeblowanie było kiepskie, miałem zrobione tylko łóżko do spania i pierzynę do przykrycia, na ścianach wbite rogi z koziołków.Bunkier był zrobiony w Nadleśnictwie Huta Krzeszowska, koło wsi Ciosmy, na małym wzgórzu, gdzie rosły świerki i sosny, był to gęsty las. W Ciosmach miałem kontakty z dwoma chłopakami ale oni mi pomagali tylko letnią porą. Oni nie wiedzieli o bunkrze, nie pokazałem im. W Ciosmach był ormowiec, który był kapusiem milicji i UB, tak mi chłopaki opowiadały. Ormowiec do którego w nocy przyjeżdżało UB nazywał się Bronisław Ciosmak. Dwaj chłopaki zabrali mu ze stodoły szafę, rozebrali i przynieśli do lasu, tam ją schowali. Było to około pół kilometra od mojego bunkra. Mówią do mnie, bym zabrał ją do bunkra i deskami ubił ściany w bunkrze. Poubijałem ściany deskami w bunkrze. Miałem zapasy na zimę: ziemniaki, trochę makaronu, suchy chleb. Tłuszcz uzyskałem zabijając dwa koziołki, dałem tym ludziom co wiedzieli o mnie, mięso ugotowali i zalali smalcem, starczyło na całą zimę. Gotowałem dwa razy dziennie na maszynce spirytusowej, na okres zimy miałem 40 litrów tego paliwa i to starczyło. Na zimę zamykałem się w bunkrze. Nie mogłem z niego całą zimę wychodzić, groziło to zostawieniem śladów na śniegu i odkryciem bunkra. Od szpiclów i kapusi aż się roiło, chcieli za judaszowskie pieniądze mnie odnaleźć i wydać w ręce UB.