Wielkie góry, wielkie banki, wielkie pieniądze, wielkie emocje i wielkie możliwości dla turystów - Szwajcaria. Stabilny, bogaty kraj, który w 1915 roku proklamował wieczystą neutralność, kojarzy się z wszechobecnym porządkiem, sprawnie działającym mechanizmem zegarka (szwajcarskiego, oczywiście). Druga strona medalu to anarchistyczne nurty w sztuce czy największe ruchy ekologiczne. Ożywczy ruch rewolucji krąży nad Zurychem, odkąd Urlich Zwingli stanął na czele szwajcarskiej reformacji w XVI wieku. James Joyce męczył się tu nad Ulissesem, dadaiści przekraczali granice absurdu w Kabarecie Voltaire, a rosyjski emigrant Włodzimierz Lenin, mieszkający nieopodal siedziby kabaretu (przypadek?), czytywał Marksa. Spacery ulicami urokliwych miast, wędrówki śladami słynnych postaci, wizyty w muzeach, udział w niebanalnych imprezach kulturalnych mogą wypełnić program długiego nawet pobytu, jednak to, co stanowi o urodzie Szwajcarii i od razu kojarzy się z nią, to majestatyczne Alpy. W czasach romantyzmu gloryfikowali je poeci, m.in. Słowacki, Keats i Byron (i znów deptamy po piętach wielkim), inni milkli wobec widoków przerastających każdą próbę opisu. Czar alpejskich szczytów, przełęczy i dolin nie ma sobie równych. Wypada też wspomnieć o łąkach z sielankowymi obrazkami pasących się krów marzących tylko o tym, by jak najsprawniej i najszybciej dostarczyć półproduktów na przepyszne słodycze, te same, które później zawija w papierki pewien dobrze nam znany świstak. A zatem Szwajcaria? Tak, tak, oczywiście.