Recenzje dla:
Kasztanowy ludzik/ Søren Sveistrup
-
Po bombardowaniu na mediach społecznościowych informacjami o "kasztanowym ludziku", sięgnęłam w końcu po ten thriller... I jak tutaj już napisała jedna z czytelniczek: pierwsze wrażenie - nuda. • Dodam od siebie: nie da się drugi raz zrobić pierwszego wrażenia. • Autor książki jest scenarzystą i w tym wypadku to widać. W książce jest ,mnóstwo opisów zupełnie nic nie wnoszących, rozwleczonych do granic możliwości. Przez pierwsze 200 stron tempo akcji jest tak wolne, że nawet bohater biegnący, wydaje się, że biegnie w zwolnionym tempie. • Szukanie autora listów i wytypowanie wśród kilkuset, właściwej osoby, zupełnie jest nierealne, takie literackie przegięcie. Pod koniec książki, gdy wreszcie coś się zaczyna dziać, okazuje się, że jest to tak wydumane, że aż rozczarowujące. • Ogólnie, początek nudny, koniec nie zachwyca.
-
Skandynawski kryminał – dla mnie zawsze spoko, a tym bardziej gdy jest pisany przez scenarzystę jednego z moich ulubionych seriali- „The Killing”. Oczekiwania więc były spore i można powiedzieć, że do pewnego stopnia zostały one spełnione, bowiem jedyne co wg mnie tu kulało to rozwleczone zakończenie. Fabuła przez 80% książki to bardzo poprawna, wciągająca i wręcz serialowa historia. Wszystko jest tam na swoim miejscu, a sama dałam się jej porwać tak, że ponad 500 stronicową powieść przeczytałam w dwa dni. Jedynie ostatnie kilka rozdziałów jest wg mnie rozwiniętych nieproporcjonalnie do emocji, które u czytelnika opadły w momencie rozwiązaniu zagadki, która zresztą nie jest dla mnie aż tak spektakularna na jaką liczyłam. To jednak moja subiektywna opinia, przez którą daję coś pomiędzy 8 a 9 gwiazdek na 10 😊 • Historia opowiada śledztwie Laury i Hessa – dwójki policjantów, którzy po kolejnych morderstwach kobiet zaczynają widzieć w nich wspólny mianownik – kasztanowe ludziki pozostawione na miejscu zbrodni. Na dodatek w jakiś sposób zdarzenia te wydają się łączyć z osobą duńskiej minister spraw społecznych, której przed rokiem porwano córkę. Każdy kolejny rozdział przybliża nas do prawdy, a my, jako czytelnicy mamy okazję do obrania w myślach własnych tropów.
-
„Kasztanowy ludzik” - debiut Sorena Sveistrupa. Trzeba przyznać, że to całkiem udany kryminał. Akcja wartka, ciekawe kreacje bohaterów, interesująca intryga i zaskakujące zakończenie. • Rzecz dzieje się w Kopenhadze, która od dłuższego czasu żyje pod presją psychopaty. Terrorysta ten w niezwykle sprytny sposób dokonuje kolejnych morderstw sygnowanych kasztanowymi ludzikami. Jest nadzwyczaj bystry, szybki w działaniu i nieuchwytny. Wszystko wskazuje na to, że kluczem do rozwiązania całej tej sprawy jest pewna dziewczynka. W chwili obecnej uznana została za martwą po ponad rocznych poszukiwaniach. Problem zasadniczy tkwi również w tym, że była ona córką minister spraw społecznych, która jak się okazuje wiele szczegółów ze swego dzieciństwa nie chce pamiętać. Do zabicia córeczki pani minister przyznał się jeden człowiek, dlatego z czasem sprawę tą zamknięto. Szkoda tylko, że prawda jest zupełnie inna i to ona jest kluczem do rozwiązania zagadki związanej z obecnymi zabójstwami. • Książkę tą czyta się naprawdę z zapartym tchem. Momentami jest bardzo wstrząsająca i okrutna. Niektóre jej strony dosłownie „ociekają krwią”… Jedyny minus to długość fabuły. Jak na jednowątkowy kryminał to według mnie odrobinę zbyt wiele jest w nim trupów, co momentami spowalnia nieco bieg zdarzeń i odwleka w czasie rozwikłanie tajemnicy związanej z morderstwami. Jednak w ogólnym rozrachunku „Kasztanowy ludzik” to rzecz godna uwagi.