• Bardzo lubię książki Sławomira Kopra. To właśnie on odkrył przede mną magię, ale i zgniliznę II Rzec­zypo­spol­itej­. Obok Kamila Janickiego jest tym historykiem, po którego twórczość popu­larn­onau­kową­ sięgam najczęściej i najchętniej. Wspominam o tym na wypadek, gdybyście lekturę jego książek rozpoczęli od "Gwiazd kina PRL". Dlaczego? • Nie jest to najlepsza książka Kopra, ani też taka, do której porządnie by się przyłożył. Nie do końca przekonuje mnie dobór postaci, których zdecydował się w niej przedstawić. Co więcej, mocno wyziera z tej książki fakt, że autor starał się być bardzo "poprawny", bo - z przeciwieństwie do wielu bohaterów innych jego opracowań - większość opisywanych przez niego ludzi filmu żyła podczas premiery "Gwiazd...". To jego "Pani Beata", "Pan Daniel" trochę bije po oczach pewną służalczością. • Co więcej, Koper traktuje trochę życiorysy aktorów i reżyserów po łebkach. Mocno dostaje się tutaj chronologii i czasem czytelnik naprawdę może poczuć się mocno zagubiony. W jednym podrozdziale Koper opisuje związek danego aktora, by już w następnym opisywać kolejny z małą wzmianką gdzieś pod koniec, że jakby co, to to nie był romans bo...poprzedni się rozpadł. • Nie jest to specjalnie ciekawa książka. Uboga w fotografię, uboga w anegdoty. Bardzo czarno-biała, gdzie to właśnie ta biel każdej z opisywanych postaci najmocniej wybija się do przodu. • Trochę szkoda, bo liczyłam na zdecydowanie bardziej pasjonującą lekturę.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo