• Nasuwa się analogia do Wielkiego Guslaru Igora Możejki. Potencjał pomysłów sprawia wrażenie opracowanych jak by nie do końca, pomimo to czyta się z zaciekawieniem. Uśmieją się raczej mniej wymagający, reszta na pewno przynajmniej uśmiechnie. Razi w książce natomiast język niedopasowany do postaci, a żywcem skopiowany z miejskich i to raczej nie barowych rozmów. Nie chodzi o slang, czy wtopienie się w subkulturę jaką niewątpliwie tworzą śmiało aczkolwiek znów nie do końca wykorzystani bohaterowie. Wystarczyła by garstka choćby pseudogwary namiastka grypsery dopasowana do okoliczności w jakich żyją. Mam na myśli głównych bohaterów lecz paradoksalnie z wyłączeniem przedstawicieli miejscowego prawa, bo tych autor choć w dalszym planie wpasował o wiele lepiej.
  • Już nie śmieszy jak dawniej, część opowiadań naprawdę żenująca.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo