• Górskie wyprawy to, w szerszej perspektywie, sport wyłącznie dla odważnych dusz o niespożytych pokładach energii. To, co z początku wydaje się niewinnym hobby, z czasem przyjmuje formę osobistej obsesji w ekstremalnej formie. Jak powszechnie wiadomo, "apetyt rośnie w miarę jedzenia", a zdobywanie podrzędnych gór stopniowo przestaje sycić. Prawdopodobnie większość himalaistów ze stażem wyznacza sobie za cel zdobycie Everestu, najwyższego szczytu na świecie. Jak jednak pokazała wielokrotnie historia, wyprawa na osławiony ośmiotysięcznik może zostać okupiona nie tylko potem, krwią i łzami, ale także i życiem. Jeżeli domorośli fanatycy wspinaczek również pragną zakosztować przenikliwego mrozu i wyrzutu adrenaliny do krwiobiegu bez większego ryzyka, polecam wyprawę do kina na film "Everest". • W telegraficznym skrócie: porządne kino biograficzne ze świetną stroną audiowizualną; z ekranu aż bije mrozem przenikającym do szpiku kości, dźwięk zaś to najwyższa filmowa półka; psychologia protagonistów zarysowana w lekko powierzchowny, aczkolwiek wystarczający sposób; dziełu utalentowanego Kormákura zabrakło mimo wszystko ciężkiej do sprecyzowania składowej, która wyniosłaby film na, nomen omen, kinematograficzne wyżyny.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo