• Trzeba przyznać pani Brauntsch, że jej debiut reporterski jest całkiem udaną pozycją. Dotyczy on tematów związanych z architekturą Górnego Śląska, jej przemianami. To także pełna ciepła historia domów, chłopskiej kultury i ich sentymentalnej przeszłości. Wiele też ciekawych rzeczy można dowiedzieć się tutaj na temat pochodzenia cegły. Metod jej powstawania, samej jest istoty oraz znaczenia jakie odgrywa w budownictwie przez szeregi lat, a dziś powoli zaczyna „odchodzić do lamusa”. Reportaż stanowi też bolesną prawdę na temat stanu w jakim obecnie znajduje się nasza architektura. W kontekście zabytków i ich ochrony tkwimy w większości w ogromnej ignorancji, czego dowodem są masowe „unicestwienia” obiektów historycznych. Dzieje się tek w dużej mierze z winy ustawodawcy, który poza ich „formalną ochroną” i zazwyczaj dość restrykcyjnymi zasadami, którym zaczynają podlegać nie jest w stanie zaoferować właścicielom takich obiektów nic więcej. Nie oszukujmy się, żeby w obecnych czasach zadbać dobrze o obiekt wpisany do krajowego rejestru zabytków trzeba mieć ogromny zasób finansowy. A kogo dziś na to stać? Dlatego z polskiego krajobrazu tak gwałtownie i często niepostrzeżenie „znikają” stare chłopskie chałupy, gorzelnie, cegielnie, fabryki itp. Dla historii architektury jest to z pewnością niepowetowana strata, zwłaszcza gdy wyżej wymienione obiekty nie doczekały się wcześniejszej swej dokumentacji zarówno historycznej, jak i fotograficznej. Przykry jest to fakt, ale niestety prawdziwy i brutalny. Dziś tylko prawdziwi pasjonaci, idealiści podejmują próby ocalenia przeszłości od zapomnienia, lecz to zbyt mało. Tak oto gubimy własną tożsamość, przez co z czasem utkniemy w martwym punkcie. Już dziś przecież jesteśmy świadkami rzeczy przechodzących ludzkie pojęcie. Sami zaczynamy „fałszować architekturę”, reprodukując na bazie NICZEGO w sposób nieudolny niektóre budowle, na których temat zachowały się zaledwie wzmianki, niewielkie strzępy informacji. • Choć tematycznie reportaż ten jest godny zainteresowania mam pewne zastrzeżenia, co do jego „wykonania”. Mianowicie momentami autorka niepotrzebnie przytacza zbyt wiele anegdot, dotyczących na przykład życia wiejskiego, jego obyczajowości. Przez to treść zatraca swój reporterski charakter, a staje się bardziej prozatorski, literacki. Druga sprawa dotyczy fotografii. Są piękne, ujmujące, ale niestety nieopisane. Z mojego punktu widzenia to nieco kiepskie ujęcie tematu i brak ich zasadności dla całości treści. Trzeci mój zarzut dotyczy zdjęć, których w moim odczuciu w książce tej zwyczajnie brakuje, a aż się prosi, żeby były. Autorka bowiem opisuje nagrodzony dom jednorodzinny Bartłomieja Pochopnia, a fajnie byłoby przy tym spoglądać na jego fotografię. Przytacza też historię związaną z przywróceniem stanu pierwotnego budynkowi pszczyńskiego dworca kolejowego, a fotografii również brak. Trzeba więc troszeczkę się „wspomóc” pod względem ilustratorskim przy lekturze tej pozycji. Cóż zrobić… Mimo niewielkich niedociągnięć polecam ten reportaż, bo pod względem merytorycznym jest on do zaakceptowania.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo