Recenzje dla:
Kosogłos/ Suzanne Collins
-
Katniss Everdeen przeżyła Ćwierćwiecze Poskromienia, ale zapłaciła za to wysoką cenę. Jej dom został zniszczony przez Kapitol. Teraz mieszka z matką i siostrą w Trzynastym Dystrykcie, który okazał się naprawdę istnieć. Co więcej, szykuje się do wzniecenia rebelii. Po wielu namowach, Katniss zgadza się zostać Kosogłosem - symbolem powstania. Czekają ją bardzo trudne zadania, z którymi musi się zmierzyć, a także własne dylematy. • To już ostatnia część Igrzysk śmierci i zdecydowanie inna od poprzednich. Krwawa i brutalna - tymi słowami mogę ją opisać. W Panem trwa bowiem wojna pomiędzy dystryktami a nieugiętym Kapitolem. Fabuła skupia się właśnie na tym konflikcie, który jest motywem przewodnim powieści. Mamy do czynienia z rygorystycznymi zachowaniami, przemocą i wszystkim innym związanym z walką. Dystrykty za wszelką cenę próbują pokonać prezydenta Snowa i zakończyć tym samym raz na zawsze Głodowe Igrzyska. • Katniss jest wycieńczona psychicznie. Nie może pogodzić się z tym, co ją spotkało. Ma opory przed zostaniem Kosogłosem, a kiedy w końcu nim zostaje, ustala swoje zasady. Nieufnie podchodzi do pani prezydent Trzynastego Dystryktu. Nie dziwię się jej. Po tym, co przeszła, ja chyba dawno załamałabym się całkowicie. Cały czas jednak podziwiam Katniss za odwagę i siłę, bo wciąż głęboko w niej tli się iskierka nadziei i chęć zemsty, którą zresztą potem ujawnia. Dziewczyna ta pozostaje jedną z moich ulubionych bohaterek literackich. • W Kosogłosie pojawia się dużo nowych postaci, które przypadły mi do gustu. Pozytywnie pamiętam Cressidę, reżyserkę filmową, która wraz ze swoją ekipą filmową przyłączyła się do powstania. Polubiłam także żołnierza Boggsa, który okazał się całkiem inny od kogoś, za kogo go uważałam. Moje serce jednak skradł Finnick. Pojawił się on już w W pierścieniu ognia, ale w tym tomie poznajemy go jeszcze bardziej, od innej strony. Ze względu na moją sympatię do niego byłam (i nadal jestem) zdruzgotana tym, co autorka postanowiła zrobić w związku z nim. • Wśród wszystkich przełomowych wydarzeń związanych z rebelią znalazło się miejsce dla trójkąta miłosnego. Główna bohaterka wciąż waha się pomiędzy Peetą a Gale'em, nie mogąc podjąć decyzji, którego z nich wybrać. Warto wspomnieć, że z Peetą w tej części dzieje się coś istotnego i bardzo niedobrego, szczególnie w relacjach z Katniss. Nie chcę więcej spojlerować, ale ma to znaczący wpływ na fabułę. Od siebie dodam jeszcze, że ja chyba zawsze kibicowałam Katniss i Peecie, a Gale'a uważałam tylko za przyjaciela dziewczyny, nic więcej. • Wiadomo, że wojna przynosi straty po obu stronach konfliktu. W finałowej części Igrzysk śmierci także tego nie unikniemy. Przynosi nam ona śmierć, ból oraz smutek i to w dużych dawkach. Znajdziemy w niej sceny walki, eksplozje budynków i ważne misje. Myślę, że Suzanne Collins doskonale oddała realia życia podczas konfliktu zbrojnego. To zdecydowanie najbrutalniejsza część trylogii. • Za mocną stronę książki uważam piękny epilog. Co prawda, zabrakło mi w nim kilku wyjaśnień, ale przymknę na to oko. Całościowo wypada on bardzo ładnie i jest niesamowitym zwieńczeniem całej serii. • Kosogłos to doskonałe zakończenie serii. Pełen wzruszeń i zaskoczeń, z dynamicznymi zwrotami akcji zadowoli miłośników historii Katniss Everdeen. Na mnie osobiście wywarł ogromne wrażenie, podobnie jak cała trylogia, którą polecam wielbicielom młodzieżowych dystopii. Z pewnością jeszcze nie raz będę do niej powracać.
-
„Kosogłos” jest według mnie najsłabszą częścią „Igrzysk śmierci”. Tak, niby tutaj również dużo się dzieje, jednak ja nigdy nie przepadałam za książkami, w których pojawiał się wątek wojny. Same Głodowe Igrzyska jeszcze byłam w stanie przetrawić, a nawet bardzo przypadły mi do gustu. Jednak przez trzeci tom przebrnęłam z lekkimi problemami. Tak naprawdę chciałam się jedynie przekonać, jakie będzie zakończenie, choć byłam wręcz pewna, że skończy się to właśnie tak, jak się skończyło. Niemniej jednak nie podobają mi się rozwiązania niektórych wątków – jak na przykład ten z Katniss i Gale’m – w których wręcz na kilometr czuje się ewidentne pójście na łatwiznę. • Pomimo tych wad, jest to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam.