• Nie wiem, czy babranie się w trupie jest warunkiem sine qua non kryminału noir, nie znam gatunku i dotąd mnie nie pociągał. W Tangu jest aż lepko od krwi oraz wszelkich człowieczych wydzielin. Przyznaję, że zawsze byłam zwolenniczką morderstw w stylu Agathy Christie, czyli estetycznych. Takich, co zostawiają tylko kroplę krwi na szyi zabitego zatrutą szpilą. A tu Michaśki rzeźnia! • Dlaczego więc nie rzuciłam książki? Ano przez Michaśkową babraninę. Odstawianą nie tylko na ludzkim ciele, ale i w polskim języku. Oraz w opisywanej epoce. Witkowski dwudziestolecia nie upiększa, pokazuje je w szczegółach, w całej ohydzie biedy i dzikiego kapitalizmu. Babrze się tez w ludzkich charakterach, w codzienności komisariatu policji, burdelu, cyrku i mało­mias­tecz­kowe­j rewii. • I jest to babranina dostarczająca niezwykłej uciechy. Szczegółowość i plastyczność opisów, na dodatek sporządzonych w jedynym w swoim rodzaju, błyskotliwym i bardzo sprawnym stylu pisarskim Michaśki, czyni tę książkę wyjątkową. W rezultacie czytałam nie żeby się dowiedzieć „kto zabił”, ale żeby poznać dokładnie zakamarki miasteczka N, nacieszyć przebywaniem w towarzystwie przewodnika i narratora w jednym, co tak wspaniale snuje opowieści. • Nie powiem, czy z Tanga dobry kryminał, szczerze mówiąc, guzik mnie to obchodzi. Ta lektura to znacznie więcej niż raport o zbrodni i karze. Jeśli lubicie Michaśkową babraninę w polszczyźnie, i polskiej, tym razem dawnej, rzeczywistości, to będziecie tą książką zachwyceni.
    +2 trafna
  • Niezwykle działające na wyobraźnię, plastyczne opisy. Dla nich warto sięgnąć po lekturę.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo