• Zazwyczaj staram się sięgać po książki z różnych gatunków literacki, lecz z science fiction nigdy nie było mi po drodze. Myślałam, że z biegiem czasu zmieni się mój stosunek do nich, jednak czas mijał, a ja coraz rzadziej sięgałam po ten gatunek, aż w końcu w ogóle przestałam to robić. Po prawie trzech latach przerwy w moje ręce wpadły „Kroniki Atopii”. Przyznam szczerze, że nie skakałam z radości z tego powodu, ale starałam się nie zniechęcać już na początku. Tak zaczęła się ponownie moja przygoda z science fiction. • „Czasem trzeba się zgubić, żeby móc się odnaleźć.” • „Kroniki Atopii” to powieść o dość nietypowej strukturze. Składa się ona z pięciu powiązanych ze sobą opowiadań mających na celu wprowadzić czytelnika do ostatniej księgi, w której rozgrywają główne wydarzenia. Wszystkie te historie opowiadają o ucieczce ludzkości przed rzeczywistością oraz o rozwoju i wpływie technologii na świat. Matthew Mather porusza w swojej książce naprawdę wiele ciekawych zagadnień technologicznych, jednak język, którym operuje jest moim zdaniem zbyt skomplikowany w odbiorze dla zwykłych śmiertelników. Na dodatek książka ta cierpi na nadmiar głównych bohaterów. Nie sposób zapamiętać jak wszyscy mają na imię, a co dopiero bliżej ich poznać czy zagłębić w psychikę. Ma to jednak też swoje plusy, ponieważ dzięki ulotności bohaterów możemy skupić się na wykreowanym świecie oraz bliżej przyjrzeć się problemowi dręczącemu mieszkańców Atopii. • Matthew Mather na początku swojej debiutanckiej powieści stawia czytelnikowi jedno proste pytanie. Czy rozwój technologii na pewno dobrze wpływa na przyszłość ludzkości? Możecie sami spróbować odpowiedzieć na to pytanie, ale sądzę, że lepiej sięgnąć po „Kroniki Atopii”. Polecam. • Aleksandra

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo