• Rodzinne tajemnice aż proszą się o ich odkrycie, choć mogą spowodować mnóstwo zaskoczeń. Jak wiele smutku i radości może przynieść związek dwojga ludzi? Dwojga ludzi uwikłanych w ważne momenty, których raczej nie chcieliby być świadkami… • Zawsze lubiłam czytać sagi rodzinne, głównie takie, które rzucają bohaterów w wir wydarzeń historycznych. Dlatego zdecydowałam się sięgnąć po książkę Mariana Piegzy, aby udowodnić sobie, że również na polskim rynku literackim można natknąć się na ciekawe pozycje oscylujące wokół wspomnianych wyżej cech. Zachęciły mnie już same ramy czasowe, trafiające w najbardziej interesujące okresy. Nie ukrywam, z „Odnalezionym portretem” wiązałam duże nadzieje. Autor jest polonistą i germanistą, a do jego największych pasji zalicza się historia. Stworzył wiele publikacji poświęconych Górnemu Śląskowi, zwłaszcza Świętochłowicom, gdzie przyszedł na świat. Piękne okolice, miałam przyjemność w nich bywać. To miejsca z frapującymi dziejami, więc naprawdę ucieszyłam się, iż takowa fabuła powstała. A wykonanie? O tym za moment, ale muszę zdradzić, iż nad lekturą spędziłam sporo miłych chwil, a na multum szczegółów warto zwrócić uwagę. • Dialogi wypadają niezwykle naturalnie. Autor pokusił się o różne wstawki, takie jak nazwy miejscowości po niemiecku, słowa w języku śląskim lub jidysz. Dzięki temu zabiegowi idealnie odczuwa się charakter tamtych czasów, mnogość żyjących obok siebie narodowości. Jednak rozumiem też, że nie każdy wyraz może wydać się oczywisty, chwilami trzeba przeczytać dane zdanie dwa razy, jeśli wcześniej nie miało się styczności ze wspomnianymi językami. Myślę, iż dobrym pomysłem byłoby dodanie przypisów, w przypadku kolejnych edycji książki. Ja sama nie doświadczyłam większych problemów z tłumaczeniem pewnych fragmencików na polski, ale mimo wszystko, przydałoby się, dla wygody. • Marian Piegza w swej książce zamieścił szereg różnych wątków, trudno się nudzić w trakcie czytania. Na przestrzeni lat obserwujemy nie tylko dzieje rodziny, lecz też zmiany w jej otoczeniu. Fascynujące, biorąc pod uwagę fakt, że tyle się działo przez te wszystkie dekady. Przyznam, poczułam pewną potrzebę, aby lepiej zgłębić losy Śląska. Jednak nie wiedziałam o nich aż tyle, a sądzę, iż dobrze byłoby sięgnąć po publikacje tego samego autora. A może nawet odwiedzić Świętochłowice w wakacje? Znów chodzić tymi ścieżkami, co bohaterowie. • Przez strony przewija się mnóstwo postaci. Całkiem zgrabnie skonstruowanych, z ciekawością śledziłam ich przygody. Oczywiście, najbardziej interesująca wydała mi się główny duet. Ta historia prezentuje się dość realistycznie, umiem sobie wyobrazić, że dużo rodzin przechodziło przez podobne sytuacje, lecz nie chcę zdradzać detali. W każdym razie, całość wzrusza. Bohaterowie muszą zmierzać się z ogromem trudności, próbując zachować uczucia, próbując odmienić zły los i ludzi, tylko czekających na jakiekolwiek potknięcia. Zgadzam się z kilkorgiem recenzentów — z jednego tomu można zrobić trzy, dodać jeszcze parę szczegółów, aczkolwiek najwidoczniej zamysł autora był taki, a nie inny, co szanuję. • W ogólnym rozrachunku „Odnaleziony portret” wypada dobrze na tle podobnych powieści. Fabuła jest wciągająca, świetna zwłaszcza dla miłośników historii, wszystkich osób, które chciałyby poszerzyć wiedzę na temat Śląska, a niekoniecznie przepadają za książkami wypełnionymi suchymi faktami. Tutaj znajdziemy sporo wzruszeń, frapujących momentów, sprawiających, iż człowiek zaczyna zastanawiać się też nad przeszłością własnej rodziny. Nie da się ukryć, wiele familii kryje dużo tragicznych i cudownych chwil. Warte je odkryć, oto moja refleksja przy okazji lektury.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo