• Zazwyczaj pragniemy rodziny spokojnej, wspierającej się w trudnych chwilach. Osób, które będą wzorem, chcemy dzielić z nimi wyłącznie przyjemne sekrety, poruszane przy filiżance herbaty i cieście. Niestety, życie często weryfikuje nasze marzenia — czy można odbudować więzi? • Siostry i brat. Spotykają się w starym domu dziadków, aby spędzić tam trzy tygodnie wakacji. Ostatni raz, ponieważ budynek zostanie w końcu sprzedany. Angielska wieś, sielskie otoczenie. Mnóstwo wspomnień z dzieciństwa, gdy przywoziła ich tu matka, chcąc opuścić ojca. A miała ku temu powody. Urlop, mający być idylliczny, staje się dość nieprzewidziany. Alica pojawia się z Kasimem, dwud­zies­tole­tnim­ synem jej byłego partnera. Chłopakowi wpada w oko Molly, nastoletnia córka Rolanda. On sam ciągnie za sobą trzecią żoną, której reszta rodzeństwa zdaje się nie lubić. Harriet dociera na miejsce sama, lecz nie spodziewa się, co ją spotka. Natomiast mąż Fran jest zbyt zajęty, by jej towarzyszyć, więc kobieta zabiera tylko potomków, Ivy i Arthura. Wszyscy mają swoje tajemnice, niekoniecznie pozytywne, skrywane namiętności. Niew­ypow­iedz­iane­ słowa wiszą w powietrzu… • Tak naprawdę nie miałam wobec tej książki oczekiwań. Opis mnie zaciekawił, ale na się nastawiałam? Trudno było mi określić. Dlatego podeszłam do całości bez fajerwerków i uprzedzeń. Sądzę, że wyszło mi to na dobre, bo aktualnie jestem wręcz pewna, iż to rodzaj literatury, który nie pozostawia czytelnika obojętnym. Albo się go szczerze polubi, albo pozostawi rozczarowanie. Doskonale rozumiem, że sporo osób zalicza się do tej drugiej kategorii. Tessa Hadley to pisarka specyficzna, w każdym aspekcie. Jeszcze nie sięgałam po inne jej publikacje, lecz mogę sobie je wyobrazić. Oniryczna atmosfera — główny atut tej twórczości, może być równocześnie wadą. Ja sama troszkę zauroczyłam się w „Przeszłości”, chociaż trzeba mieć ku temu odpowiedni nastrój. Chciałabym poznać resztę książek autorki, do tej pory w Polsce wydano też „Bliżej siebie”, posiadającej polski wątek. • Z góry zaznaczam, że miłośnicy wartkiej akcji nie spłoną w zachwycie. Hadley dawkuje wydarzenia, każde dokładnie rozkładając na czynniki pierwsze, najwięcej miejsca pozostawiając przemyśleniom. Wielu poczuje znudzenie po kilkudziesięciu stronach. Mnie taka proza przypadła do gustu, ponieważ akurat potrzebuję powieści skupiających się przede wszystkim na uczuciach. Fabularnie krążymy między retrospekcjami i współczesnymi rozterkami. Obserwujemy rozwój charakterów, do którego wystarczyło ledwo kilka tygodni. Widzimy sytuacje będące fundamentem dla pewnych zachowań. Wydają się banalne: osamotnienie, wychowywanie własnych latorośli, wzbudzanie sympatii i antypatii. Lecz są to rozterki dotyczące różnych ludzi. I właśnie oni mogą zobaczyć siebie w każdym zdaniu. • Tessa Hadley pisze w ładny sposób. Oto najo­dpow­iedn­iejs­ze określenie. „Ładny”. Z detalami opisuje elementy ubrań, kwiaty, wnętrza. I ten aspekt raczej znuży, jeżeli ktoś wolałby więcej konkretów. Nie spodziewajcie się też dramatu, hektolitrów wylanych łez, bijatyk oraz omdleń. Najciekawszy fragment dotyczy Ivy i Arthura, którzy znudzeni natrafiają na stary dom. Wówczas zaczynają dzielić ze sobą to odkrycie, mające wpływ na młodziutkie umysły. Przyznam, że z tego jednego wątku mogłaby powstać zupełnie odrębna powieść. Warto wykorzystać tak ciekawy pomysł, bo poniekąd został urwany. • Każdy z bohaterów jest inną osobowością, choć żaden specjalnie nie wyróżnia. To pewien problem i odnoszę wrażenie, iż autorka rzeczywiście ich polubiła i nie była w stanie żadnego sportretować w formie ewidentnie negatywnej. Pojmuję ich zachowania, ale z żadną postacią się nie zżyłam na tyle, aby mi jej brakowało po skończeniu lektury. Te wzajemne relacje są bardziej frapujące niż oni sami. Jednocześnie muszę przyznać — gdybym musiała wybierać, to za najlepiej stworzoną uznałabym Jill, matkę rodzeństwa. Historia zaciekawia, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wychowywała dzieci w latach sześ­ćdzi­esią­tych­. Dobrze pochylić się nad tym rozdziałem, Jill jest wielowymiarowa. Inni wypadają na jej tle dosyć „płasko”. • „Przeszłość” to książka pełna nostalgii. Idealnie sprawdzi się jakiegoś jesiennego popołudnia, gdy chcemy wspomnieć lato, zakopani pod kocem. Jeśli nigdzie nie musimy wychodzić, możemy pozwolić sobie na długą lekturę, relaksującą, niewymagającą przesadnego zaangażowania emocjonalnego. Czasem mam sporą ochotę na taki klimat, toteż zapewne wrócę do mojego egzemplarza, jeszcze raz poznając bohaterów.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo