• O ile bardzo podobały mi się dotychczasowe powieści tego autora, ta ksiązka mnie rozczarowała. Narracja jest bardzo chaotyczna, nie ciekawi, wręcz momentami nudzi, ciężko się zmotywować do kontynuowania lektury. Szkoda...
  • Małe miasteczko na końcu Islandii zostało zaatakowane przez tropikalny wirus. Ludzie boją się wychodzić z domu, by się nie zarazić. Śmiertelna choroba zbiera żniwo, dlatego Siglufjorour zostało objęte kwarantanną. Do młodego policjanta, Ariego Thóra, zgłasza się mężczyzna, który znalazł starą rodzinną fotografię, i chce dowiedzieć się więcej na temat chłopaka, który na niej jest. Sprawa ma związek ze śmiercią ciotki mężczyzny. W tym samym czasie w Reykjaviku Róbert, młody mężczyzna, ma wrażenie, że ktoś go obserwuje. Na dodatek jego dziewczyna gubi klucze, a w mieszkaniu widać obecność osób trzecich. Tylko kto mógłby chcieć zrobić Róbertowi krzywdę? • Milczenie czasu Ragnara Jónassona to powieść, w której trzecioosobowy narrator śledzi kilku bohaterów. Najczęściej pojawiają się w tekście Ari Thór i Isrun. On jest policjantem, ona dziennikarką. Pomagają sobie wzajemnie, choć dzielą ich dziesiątki kilometrów. Poza nimi mamy też Róberta, który jest trzecim bohaterem, któremu poświęca się uwagę. Powieść skupia się na wydarzeniach, które rozgrywają się wokół tej trójki. • W książce mamy aż trzy historie. Pierwsza dotyczy fotografii i śmierci kobiety. Sprawa rozegrała się pół wieku temu, ale Ari Thór postanawia się nią zająć – i tak nie ma zbyt wiele do roboty przez kwarantannę. Druga dotyczy Róberta, który ma wrażenie, że ktoś go obserwuje. Czuje się osaczony we własnym mieszkaniu, wie, że powinien zadbać o bezpieczeństwo najbliższych. Trzecia sprawa to zabójstwo syna polityka. Nie był on zbyt porządnym człowiekiem, jego śmierć trafiła jednak na pierwsze strony gazet. Kto chciał go zabić i dlaczego? • Oprócz tego mamy też osobiste sprawy bohaterów. Istrun walczy z chorobą, rzuca się w wir pracy i robi wszystko, by nikt nie dowiedział się, że coś jest nie tak. Ari musi radzić sobie z kwarantanną i niechęcią ludzi do rozmów z powodu możliwości zarażenia się wirusem. Na dodatek szef oznajmia, że chce się wyprowadzić. Czy Ari powinien starać się o awans? Róbert natomiast próbuje nie denerwować swojej dziewczyny, ale jest zaniepokojony tym, że ktoś był w ich mieszkaniu. Zastanawia się również, czy dobrze robi, ukrywając przed ukochaną swoją przeszłość. • Jak przystało na skandynawski kryminał, akcja nie gna do przodu, jest raczej powolna, rozwija się stopniowo. Przez większość książki nic się nie dzieje, bohaterowie przeprowadzają rozmowy i kojarzą fakty, by na końcu objaśnić nam rozwiązanie i pokazać, jak do niego doszli. W pewnych momentach ma się wrażenie, że nic nie pasuje do siebie w tej układance, jednak na końcu faktycznie wygląda to logicznie. • Plusem pozycji jest klimat, szczególnie ten związany z małą wioską. Podoba mi się nastawienie ludzi do Ariego i atmosfera senności, przytłoczenia, jaką wykreował autor. Dobrze też, że poza sprawami, które pojawiły się nagle, bohaterowie mają swoje prywatne życie, o którym nie zapomniano tu wspomnieć. Ciekawym pomysłem jest stworzenie aż trzech historii w jednej pozycji. Na dodatek łączą się one motywem przeszłości – każda ze spraw ma swoje źródło w dawnych czasach. • Minusem mogą być dialogi. Czasem miałam wrażenie, że bohaterowie odpowiadają na zupełnie inne pytanie niż to, które im zadano. Dla wielu czytelników także akcja może być wadą. Jest powolna, leniwa wręcz, nie spodziewajcie się tu nagłych zwrotów i mrożących krew w żyłach zaskoczeń. Wpływa to jednak na atmosferę powieści, mroczną, ciemną, duszną i tajemniczą niczym Siglufjorour. Nie do końca podobało mi się jednak to, że czytelnik otrzymuje skąpe informacje na temat spraw, a dopiero przy okazji podania ich rozwiązania wszystkie karty są przed nami odkrywane.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo