• W nowej powieści Piekary jest wszystkiego troszkę, a niestety bardzo wiele gadulstwa i nudy. Jeżeli przepisem na przyciągnięcie czytelników jest przynudzanie to ... nie polecam.
  • Bardzo dobra książka/ ciekawie napisana, bogatym językiem/ znajdziemy tam i troszkę historii , troszkę przygody, z kryminalnym wątkiem w tle. Polecam czyta się łatwo - szybko i przyjemnie:)
  • Akcja powieści przenosi nas do wieku XVII, na dwór stolnika Ligęzy. Przybywają do niego goście, aby szukać rozwiązania swoich problemów. Kłopot jednak w tym, że nie zna on ani jednego z, rzekomo zaproszonych przez niego osobiście, szlachciców. W rozwiązaniu zagadki pomaga mu przyjaciel – Jacek Zaremba – trudniący się chwytaniem złoczyńców. Oprócz zagadki kryminalnej mamy tu wiele barwnych opisów ówczesnego życia, obyczajów i zachowań. Na pewno nie będziecie się nudzili!
  • Niestety mimo,że najnowsza,to i najgorsza z przeczytanych przeze mnie książek Piekary. • Rozumiem zamysł autora,który chciał napisać wielowątkową i zapewne kilkutomową powieść owianą aurą tajemniczej zagadki osadzonej w realiach XVII Polski.Rozumiem też,że przy takim założeniu nie wszystko może być napisane i wyjaśnione od razu,ale na litość autorze nie można doprowadzać czytelnika do samobójstwa z nudów! • Nie można przez 99,9% książki zanudzać do bólu i smęcić bez umiaru te same opowiastki z zamysłem, że ostatnie trzy zdania zmienią wyobrażenie o książce.Żeby było jasno sam wątek wydaje się nawet interesujący, ale sposób jego przedstawienia i poprowadzenia jest TRAGICZNY!!!. Ja miałem ochotę rzucić książką w kąt już po kilkudziesięciu stronach, po tym jak kilkukrotnie przysnąłem w trakcie lektury.Dla mnie jest to klasyczny przykład jak ciekawy zamysł fabuły można zepsuć poprzez nieumiejętne jej rozpisanie. Komuda też napisał Samozwańca na 4 tomy,ale tam się coś dzieje.Jest jakaś akcja,jest wątek główny,są historie poboczne,ale wszystko żyje i wciąga czytelnika.Tymczasem w Szubieniczniku wszystko leży,a sama akcja powieść schodzi gdzieś kilometr pod ziemię gdzie zamulona dogorywa. • Na koniec ostatnia uwaga. Jeśli piszemy książkę po polsku, to nie po łacinie.Rozumiem, że czasami fajnie przytoczyć jakieś paremie żeby nieco urzeczywistnić czasy i ludzi o których się pisze,ALE NIE MOŻNA!,co 2,3 zdania wplatać całych fraz łacińskich,bo osiąga się efekt obrzydzenia i znużenia tekstem. • Podsumowując niestety zdecydowanie odradzam lekturę.Mimo,że ostatnie zdania wskazują na pewien przełom i jednocześnie,że będzie kontynuacja,to jednak trauma po lekturze tej części jest u mnie zbyt wielka żeby sięgnąć po następne.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo