• Najlepsza książka o wszechświecie jaką czytałam. Cudowna, baaardzo wciągająca lektura i działająca na wyobraźnię.
  • Każdy z nas, przynajmniej od czasu do czasu, patrzy nocą w niebo. Niektórzy robią to bezwiednie, ledwo rejestrując kilka mrugających gwiazd. Inni mogą patrzeć godzinami, analizując poszczególne konstelacje i tłumacząc bliskim (niekoniecznie zainteresowanym…) zasady funkcjonowania świata. Jest jeszcze trzecia grupa, do której ja się zaliczam, czyli osoby „pomiędzy”. To Ci, którzy z premedytacją unoszą głowę patrząc w gwiazdy i doceniają ich piękno. Równocześnie nie czują się na siłach zmierzyć się ze skomplikowanymi informacjami, tłumaczącymi dlaczego wszechświat działa tak, a nie inaczej. Są jedynie pełni podziwu dla wyobraźni osób nazywających konstelacje wymyślnymi określeniami, podczas gdy reszta „śmiertelników” widzi jedynie 3-4 gwiazdy, nazwane na cześć mitycznego stwora. • Dlaczego o tym piszę w kontekście „Wszechświata w twojej dłoni”? Ponieważ jest to idealna książka dla wszystkich, których choć minimalnie interesuje to, co nas otacza. Bliżej i dalej. A nawet DUŻO dalej. Nie ukrywam, jest to lektura specyficzna, nie mająca nic wspólnego z beletrystyką. Ale czy na pewno? Momentami miałam wrażenie, że czytam książkę naukową, która wciąga tak, jak najlepszy kryminał! • „Wszechświat” w prosty i bardzo przystępny sposób tłumaczy, jak zbudowany jest (wszech)świat i jakie prawa nim rządzą. Brzmi nudno i… fizycznie? Nic bardziej mylnego! To książka pozbawiona wzorów i naukowej „paplaniny”. Jako osoba, dla której fizyka i chemia były największym koszmarem, z dużą rezerwą rozpoczynałam lekturę. Zdecydowałam się ze… wstydu. Wystarczył komentarz bliskich: „bycie humanistą nie tłumaczy bycia ignorantem”, a wylądowałam w fotelu z książką w ręce (z negatywnym nastawieniem i sceptyczną miną). • Kilka kolejnych godzin spędziłam w wyjątkowej podróży, którą autor rozpoczął w „najbliższym” otoczeniu, czyli w Układzie Słonecznym. Później wędrowaliśmy coraz dalej i dalej, a ja – fizyczny nieuk – poznawałam najbardziej zawiłe teorie tłumaczone w sposób „łopatologiczny”, obrazowane prostymi przykładami z życia codziennego. Zagadnienia: od grawitacji, po tajemniczą teorię strun. Po raz pierwszy w życiu (przyznaję to z ogromnym wstydem…) Albert Einstein przestał być dla mnie „tym naukowcem od tego-tam, ze śmiesznymi włosami”, a czarne dziury nie są już synonimem „czarnej magii”. • Ze zdziwieniem odkryłam, że bez specjalnego wysiłku pochłonęłam książkę, z której wiele informacji pozostało w mojej głowie. I co ważniejsze – to co mnie otacza stało się dużo bardziej zrozumiałe i „sensowne”. Inaczej patrzę w gwiazdy, choć nadal nie mogę wyjść z podziwu myśląc nad kreatywnością ludzi nazywających gwiazdozbiory… Co najważniejsze – zaspokoiłam swoją ciekawość tego, co dookoła. • „Wszechświat w twojej dłoni” to książka dla ludzi ciekawych świata, a równocześnie niemających ochoty na długie, naukowe wywody, miliony wykresów i wzorów. Każdy może „wycisnąć” z niej tyle wiedzy, ile chce. To fizyka dla „zwykłych Kowalskich”, która bardzo, BARDZO wciąga! • Zdecydowanie polecam! • Joanna Węgrzyn, MBP w Skawinie

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo