• Zbigniew Mentzel we „Wszystkich językach świata” proponuje przyjrzenie się jednemu dniowi z życia bohatera-narratora Zbyszka Hintza. To znaczący dzień dla jego ojca, który w wieku 82 lat przechodzi na emeryturę. Dla jego syna staje się okazją do cofnięcia się w przeszłość. Czytelnik poznaje więc rodziców Zbyszka - jego pedantycznego ojca, który świetnie pakuje walizki, dba o całoroczną opaleniznę, ma zawsze starannie wyczyszczone buty i oczywiście nigdy nie spóźnia się do pracy. Matka - Janina z Czerskich wspomina swą młodzieńczą miłość i ma za złe mężowi nieudolność życiową, która zmusza ją do prowadzenia przedszkola w ich niewielkim mieszkaniu dodatkowo zamieszkiwanym przez lokatorkę Wandę Olczak przysłaną przez wydział kwaterunkowy. Bohater wspomina, jak to matka pragnie, by został KIMŚ - recytatorem, muzykiem, poliglotą. Niestety, jak to często bywa, syn nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Gdy już pracuje w znanym tygodniku, najpierw ukazuje się tam wiele jego artykułów, w trzecim roku traci łatwość pisania. • „Wszystkie języki świata” pokazują, jak różne są sposoby komunikowania i odbioru świata. Tu nawet betoniarka „mówi” charakterystycznym b-l,b-l,b-l..., co daje okazję do przytoczenia fragmentu Księgi Genesis o „zbełtaniu” języków. Jest język giełdy, ogłoszenia prasowe ze znanym AAAAAAA..., pamiętnik prababki z lat 1858-1862. Członkowie rodziny Hintzów lubią sporządzać rozmaite notatki i zbierać wycinki z gazet. Z tego powodu kurczy się bardzo powierzchnia mieszkaniowa bohatera, który ma już problemy z poruszaniem się wśród stert gazet. Nie wyrzuca ich, bo wierzy, że kiedyś zrobi z nich wycinki, ma nawet teczkę z hasłem „Język”. • Książkę otwiera sen o językach, a kończy sen o tym, że bohater zaczyna wreszcie z łatwością mówić i... powstaje powieść, ta właśnie, którą czytelnik ma przed sobą. Znalazł w niej pewne charakterystyczne dla powojennej Polski realia - wczasy pracownicze, problemy z wydziałem kwaterunkowym, z rozmowami telefonicznymi („Mówi się... mówi…”). Byli studenci z rozrzewnieniem przypomną sobie, jak uczyli się angielskiego ze słynnych podręczników Alexandra. • Nie brak tu też elementów humorystycznych, świetna jest scena, gdy matka recytuje po francusku pod drzwiami Wandy Olczak wiersz Ch. Baudelaire'a „Albatros”; czy też „żywe obrazy” w wykonaniu małego Zbyszka odtwarzającego fragment historii rodzinnej. • Warto zatem przeczytać powieść Mentzla. Dla czytelników jego pokolenia będzie to okazja do zadumy nad światem minionym i ustrojem, który na szczęście odszedł w niebyt. Młodzi czytelnicy znajdą tu trochę historii, ale głównie zainteresuje ich bohater, który jest niezależny, mieszka sam i pragnie odszukać siebie, dokonując swego rodzaju obrachunku z przeszłością. To odnalezienie siebie poprzez opowiedzenie fragmentów swego życia umożliwiła mu wskazówka zostawiona przez umierającą matkę, która nagrywając się na automatyczną sekretarkę powiedziała: „Nie mogę mówić po sygnale...TERAZ TY”!
    +2 wyrafinowana

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo