• Najlepszym określeniem na tę książkę jest po prostu "intymna". A dokładnie intymny dziennik, bo tak naprawdę właśnie z tym mamy tu do czynienia - z osobistymi zapiskami pisarza, które powstały w latach choroby i śmierci jego matki. Dlatego jeżeli spodziewamy się kolejnej powieści Schmitta' na miarę jego "Oskara i Pani Róży" to lepiej odpuśćmy sobie tę pozycję lub po prostu nasze oczekiwania. Ja, podeszłam do niej z zupełnie pustą kartką. Znałam jedynie nazwisko autora oraz zauroczyłam się okładką. No i wpadłam po uszy. Mimo, że nieraz czułam się jak "intruz" czytając cudzy pamiętnik to jednocześnie zupełnie zespoliłam się z rytmem życia i odczuciami autora. W pewien nawet sposób można powiedzieć, że identyfikowałam się z nim w mojej odległej przyszłości. Nie chce powiedzieć, że chciałabym być na jego miejscu - bo to wręcz nie wypada mówić tak w kategoriach przeżywania żałoby po bliskiej osobie, jednak na pewno w jakiś sposób żałuję, że ja nie umiem wyrazić siebie w podobny sposób. Myślę, że przyniosłoby mi to na co dzień dużą ulgę. Mimo, że książka ta wydaje się poruszać smutne tematy, to w pokrętny sposób te zapiski wzbudziły we mnie spokój i większą nadzieję na przyszłość. Jak widać te osobiste przemyślenia są chyba najlepszym odzw­ierc­iedl­enie­m tego czego możemy się spodziewać się po tej pozycji ;) Nie dla każdego, jednak dla mnie 9/10 :)
    +2 trafna

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo