• Pisałam już recenzję pierwszej części trylogii „Wojen Makowych”, teraz przyszedł czas na dwie kolejne. Zacznę od tego, że to nie jest łatwa seria. Im dalej w las, tym fabuła staje się bardziej wojenno-strategiczna, dlatego nie każdy udźwignie te 700-800 stron każdego z tomów. Jednak mimo, że sama nie przepadam za taką tematyką, to dalsze losy Rin przyciągały mnie jak magnez. Przepiękne wydania też miały w tym swój udział. Dzięki wydawnictwu Fabryka Słów w sklepach dostępne są aż dwie wersje okładek dla tej serii. Pierwsza z motywem pełnej ilustracji oraz z okładką zintegrowaną. Dodatkowo, dla osób, których odstraszają tak grube cegły -polecam audiobook, przy którym Paulina Holtz zrobiła naprawdę genialną robotę (ja słuchałam na bookbeat). • Przechodząc do fabuły trzeba zaznaczyć, że jest ona ciągła przez wszystkie trzy części (poszczególne części kończą się i zaczynają w tym samym bloku czasowym, bez większych przeskoków fabularnych). W tym miejscu na pewno należą się duże ukłony w stronę autorki, która w wieku niespełna dwudziestu lat potrafiła zbudować tak spójny świat opierający się na wydarzeniach z historii Chin XXwieku z dodatkami fantasy. • Trzeci tom „Płonący bóg” to finałowy tom serii. Po wydarzeniach, które zmieniły życie Rin o sto osiemdziesiąt stopni na nowo musi nauczyć się jak być dobrym wojownikiem. Przy swoim boku ma oddanego jej przyjaciela – Kitaya oraz sojusz z osobą, którą do tej pory uważała za śmiertelnego wroga. Czy Rin jest w stanie wygrać wojnę w całej Republice, którą sama wywołała? A przede wszystkim czy jej żywioł ognia udźwignie spotkanie z bogiem wody, który okazał się stać po stronie osoby, którą Rin kocha i nienawidzi jednocześnie? 8/10

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo