Recenzje dla:
Poczet psujów polskich/ Paweł Beręsewicz
-
W „Poczcie psujów polskich” śmiało znaleźć by się mógł z pewnością każdy z nas. Kto niczego dotąd nie zmajstrował niech wstanie… Hi… Oczywiście coś zepsuć, stłuc czy pociąć nic trudnego. Okazuje się jednak, że najlepiej jakby to nasze psucie było bardziej spektakularne i z wielkim łał… Rzeczy do psucia jest co niemiara. Absolutnie wszystko da się zniszczyć. Doskonałym dowodem na potwierdzenie tej tezy jest postać Maćka i jego przodków w linii męskiej po ojcu. Zniszczyli rzeczy wiele. Smartfon to takie może bardzo prozaiczne i przyziemne, bo na ogół psują się na potęgę, najczęściej poprzez upadek z niewielkiej nawet wysokości. Ale unicestwić lampę sufitową albo stetoskop, sprawdzić czy na żelazku da się podgrzać czekoladki, wysłać aparat fotograficzny w przestrzeń kosmiczną lub dzięki zabawie w chowanego zmienić tytuł artykułu w lokalnej gazecie to nie lada sztuka. Niemożliwe? A jednak… Jeśli macie ochotę poznać te nowatorskie wręcz techniki psucia rzeczy wszelakich to zapraszam uprzejmie do lektury.
-
Super przygoda z rodziną psujów... Wszystko, czego się dotkną od razu musi paść jakiejś dziwnej i niewytłumaczalnej dewastacji. Choć, jak się przyjrzeć dziejom owej rodziny tak niezwykłej w swych psujkowych zdolnościach, to szybko możemy znaleźć odpowiedź - dlaczego ów talent posiadają? Ano... z genami. Psuł praprapradziadek, psuł jego syn i syn owego syna, psuł dziadek i ojciec najmłodszego psuja i nasz mały dorastający psuj też psuje. Ot, nie zmienimy tego i już, choć gorzej z żonami owych panów psujków, bo te biedaczki na wszystko muszą uważnie patrzeć, na wszystko muszą być przygotowane i czujne. • Z tą rodziną to nigdy nic nie wiadomo.