Recenzje dla:
Oliwkowy labirynt/ Eduardo Mendoza
-
No... tym razem to mogę powiedzieć, że ...kocham Mendozę za .. niebywały talent do ripost, bystrość, zabawę językiem i szybkość postrzegania świata w komediowym wydaniu. To już ostatnia, trzecia część przygód ex-fryzjera i ex-wariata ale ciągle lumpa (choć czasem to nawet "nudysty" czy... zboczeńca, co niektórzy sądzą widząc go JEDYNIE w płaszczu, którego poły co jakiś czas podwiewa wiatr ukazując to i owo...;) • I znowu otwierają się drzwi wariatkowa oferując wolność (choć coś za coś, miła fizjonomia nie wystarcza) i trzeba podjąć się nader trudnego zadania...przekazania walizki pełnej pieniędzy do innego kraju, trzeba lecieć samolotem i trzeba zapamiętać trzy hasła-klucze. Niby nic wielkiego, a jednak...okazuje się, że hasło uleciało, hotel to obskurna dziura pełna innych mieszkańców - choćby karaluchów panoszących się na każdym skrawku, a walizka niby wielka okazuje się...łatwa do zgubienia. I znowu kłopoty same się mnożą (co trudno pojąć jeśli się ich nie szuka, a one jakoś dziwnie znajdują nas!), ale jest w tym galimatiasie iskierka nadziei. Candida, siostra zarabiająca swą "marną chucią" acz większą namiętnością na zdesperowanych klientach, dzięki sprawnej malwersacji trafia do aresztu (uf:) więc można działać. A że na horyzoncie pokazała się apetyczna aktorka, która tkwi po uszy w tym samym bagnie co i lump, to można by rzec, że marzenia się jednak spełniają. I nago z panienką u boku przemierzamy katakumby (lepiej nie ujawniać dlaczego), biegamy po mieście z walizką pełną idealnych kawałków...papieru toaletowego (albo i próbek najwyższej jakości papieru, bo nie ma to jak kamuflaż lumpa na jeszcze większego lumpa-znawcę tego i owego...) a w rezultacie odnajdujemy walizkę pełną pieniędzy. Komisarz Franco nie taki stworzył plan, ale któż tam patrzy na takie szczegóły?:) • Wyobrażam sobie, że Mendoza pisząc tą powieść sam się nieźle bawił. Rechotał pewnie przy każdym zdaniu, czy każdej nowej historyjce, która (odnoszę wrażenie) nie była wcześniej zaplanowana, a tworzyła się samoczynnie. To ksiązka, która bawi od samego początku a jednocześnie przyciąga jak magnes. Nie sposób pozbyć się towarzystwa Lumpa czy choćby zapomnieć o galimatiasie w jaki wpada. A do tego riposty a`la motta życiowe - delicje po prostu, smaczek sam w sobie. • "Myślałem, że już umarłem, że już tylko wizualne aspekty mnie otaczają, piękna trawa, szum strumyka, ale i spełnione zostało moje marzenie, oto na białym koniu trzy dziewczynki mające łącznie trzydzieści lat. I tu wiedziałem, że nie odszedłem z tego świata. Bo ten u góry z pewnością zna moje marzenia, ale nie sądzę by spieszył się je spełnić".::))))) • GENIALNA powieść - jak i sam AUTOR