• Wojna. Jedno słowo, tak wiele znaczeń! Czas pogardy, czy chwały? Konieczność, czy wybór? Kto wszczyna wojny? Dorośli. Kto na nich ginie? Dzieci! Tak właśnie chciało by się wykrzyknąć po lekturze „Rzeźni numer pięć” pióra Kurta Vonneguta. Autor, z właściwym sobie postmodernistycznym zacięciem, stworzył książkę będącą niezwykłym połączenie autobiografii, powieści science fiction, satyry i dramatu wplatając w koła małej i dużej historii swoje literackie alter ego - Billego Pilgrima. Główną osią niezwykłej fabuły tej książki jest zniszczenie w lutym 1945 roku Drezna w wyniku zmasowanego nalotu sił Aliantów. Mało, lub wręcz, znikomo znaczące pod względem militarnym i strategicznym miasto spotkał tragiczny koniec, gdy przeszło setki bombowców obróciło znaczną jego część w perzynę. Sam Vonnegut przeżył bombardowanie w tytułowej rzeźni numer pięć, gdzie przebywał wraz z innymi jeńcami pracując jako robotnik przymusowy. Na froncie widział żołnierzy nie starszych niż szesnaście, siedemnaście lat, jak również kaleki, starych weteranów i przypadkowych, oderwanych od przysłowiowego pługa ludzi nagle zmuszonych by nosić broń. • Nie jest to powieść dla każdego, może bowiem nie spodobać się tym, którzy nie są entuzjastami zabaw z formą, przeplataniu się stylów i innych, typowych dla postmodernistycznej literatury zabiegów, gdzie autor nie kryje się za maską bohaterów ale często daje wprost znać o swojej obecności. Niemniej jest to ciekawa pozycja, zdecydowanie godna uwagi, a ze względu na niewielką objętość może okazać się dla wielu furtką do poznania zupełnie innego od już znanego stylu tudzież formy pisania. bm

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo