• Przychodzi taki specjalny czas, gdy wypada poznać cyfry. Wokół jest tyle świetnych rzeczy do policzenia! Liście na drzewie, biegające mrówki, ptaki przylatujące do karmnika… Dlatego koniecznie należy połączyć naukę z zabawą i zabrać się do pracy! • Tak się brzydko składa, że zawsze pałałam niechęcią do matematyki. Pamiętam takie książeczki dla dzieci, które podarowała mi babcia, aby zaszczepić we mnie chęć do odkrywania tej dziedziny. Niestety, trafiłam na wydanie brzydkie i zniechęcające. Mój wrodzony antytalent również negatywnie zadziałał na całą przygodę, więc do tej pory unikam głębszego liczenia — jak tylko mogę! Jednak los bywa przekorny, a w moje ręce wpadła twórczość niejakiej Emmy Adbåge. Podeszłam do tytułu sceptycznie, przecież ciężko trafić na dobre publikacje, które potrafią uczyć w interesujący sposób. Oto propozycja dla trzylatków (i dzieci troszkę starszych) mająca na celu zapoznać ich z podstawami matematyki. Oko cieszą śliczne ilustracje stworzone przez tę samą autorkę! A jak jej wyszła treść? Adbåge w końcu podjęła się trudnego zadania — na jej karku spoczywa odpo­wied­zial­ność­ za całe rzesze maluchów, które kiedyś mogą albo pokochać liczby, albo je znienawidzić. No, to taki żart na wyrost! • Lato, jesień, wiosna, zima — pogoda nie ma większego znaczenia, gdy ma się potrzebę wyjścia na podwórko! A jeszcze lepiej, jeśli możemy łączyć przyjemne z pożytecznym. Każda pora roku oferuje świetne materiały dydaktyczne, wystarczy się rozejrzeć. Kasztany? Policzmy je! Z kamieni możemy wykonać kolorowe pionki do mnóstwa gier. Wystarczy odrobina inwencji i bliscy, którzy również zatopią się w zabawie. Książeczka pod pachę, marsz na świeże powietrze! To zawsze gwarancja fantastycznych pomysłów. • Często wspominałam, że bardzo nie lubię przesadnego lukrowania książek dla dzieci. One mają swój rozum, a każdy bez względu na wiek lubi się pośmiać. Już pierwsze strony tej pozycji potrafią wzbudzić same przyjemne emocje. Mamy wstęp zapoznający młodego czytelnika z cyframi. Opis dotyczy ich zastosowania, ładnie ujęto je jako „matematyczny alfabet”. Przy każdej pojawia się przykład, choćby pająka o ośmiu nogach. Wszystko utrzymano w konwencji humoru i swojskości. Najważniejszą częścią są, oczywiście, zabawy matematyczne. Rozwijające nie tylko umiejętność liczenia, ale także obeznania w terenie, co jest przydatną umiejętnością. Taką, którą powinno się rozwijać jak najprędzej. • Oprawa graficzna wypada świetnie. Ilustracje przedstawiają każdą czynność, to prosta, acz efektowna kreska. Obrazki są sporych rozmiarów, ale nie odwracają uwagi od treści. To publikacja całkiem duża, jednak lekka, więc bez problemu można ją ze sobą zabrać na spacer. Usiąść sobie w cieniu, zwłaszcza teraz, wspólnie poczytać i wybrać najo­dpow­iedn­iejs­zą na dany dzień zabawę. Kartki należą do tych grubszych, mocnych, więc nie powinniśmy obawiać się wypadków z udziałem naderwanych stron. Do tego twarda okładka. „Liczymy na spacerze” może z łatwością posłużyć latami. Kto wie, może i przez kolejne pokolenia? • Emmy Abdåge postawiła na różnorodność. Książka została podzielona na siedem rozdziałów, z czego cztery skupiają się na inspiracji do aktywnego spędzenia wolnego czasu. Rysowanie, poszukiwanie skarbów, zbieranie szyszek i innych darów natury — to tylko kilka z pomysłów. Autorka zadbała także o krótką, lecz ważną radę. W jednym z punktów potrzebne są dżdżownice. Mierzymy ich długości, porównujemy. I bezpiecznie odkładamy, aby dalej spokojnie żyły. Niby jedno zdanie, a wnosi wiele. Zwróciłam na nie uwagę i tym sposobem Emma u mnie zapunktowała. Dobrze wywiązała się ze swojej pracy, tworząc coś kolorowego i przystępnego. Wspaniały pomysł na podejście do maluchów! • Tę niepozorną, a wartą uwagi pozycję polecam nie tylko rodzicom. Przyda się także nauczycielom, opiekunom, bo zawarte w niej pomysły są bardzo przydatne w planowaniu! Myślę, że dzieci będą zachwycone swoim pierwszym „podręcznikiem” do matematyki. Takim, który pokazuje, iż te cyferki naprawdę nie są złe, a mnożenie i dodawanie mocno się przydaje! Choćby wtedy, gdy musimy każdemu dać po dwa ciasteczka.
    +2 wyrafinowana
  • Fajnie opisane cyfry wprowadzające do zagadnienia. Jest kilka fajnych propozycji zabaw na każdą porę roku.
  • Liczyć można wszystko i w każdym miejscu. Z niespełna dwuletnim synkiem liczymy kamienie, stopnie schodów, po których wchodzimy bądź schodzimy, samochody, ślimaki, ptaki itp. itd. • Książka Emmy Adbage „Liczymy na spacerze” podaje też przykłady prostych ale interesujących zabaw matematycznych, np. żywa oś liczbowa (dla większej ilości dzieci), mierzenie dżdżownicy, bierki z patyków, lepienie bałwana z więcej niż trzech kul i inne. • Treść ciekawa i inspirująca. Natomiast ilustracje w ogóle nie przypadły mi do gustu. Na moje oko – próbują nieudolnie naśladować kreskę Ilon Wikland, niezrównanej ilustratorki m.in. książek Astrid Lindgren.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo