Recenzje dla:
Everyman/ Philip Roth
-
„Odgłos ziemi padającej na wieko trumny pozostaje w pamięci jak żaden inny”. Bohatera książki poznajemy w dniu jego pogrzebu, kiedy nad mogiłą głos zabiera jego córka Nancy, a ojca żegnają jeszcze jej dwaj przyrodni bracia, brat zmarłego Howie i jedna z trzech byłych żon nieboszczyka. Powieść Rotha opowiada niejako od końca losy pojedynczego człowieka, targanego emocjami, popełniającego w życiu błędy, wydanego lepszej i gorszej passie, tak jakby w jego biografii mogło się poniekąd streścić życie każdego z nas. Kolejne wyzbywanie się złudzeń. Przygasający żar domowego ogniska. Niespełnione ambicje. Nieosiągalne marzenia. Dotkliwe frustracje. I czas, zbliżający nas do mety z każdym dniem. Miotany impulsami, próbujący znaleźć dla siebie jakiś fundament. Choć, jak mówi o nim narrator: „On gorąco pragnął czegoś trwałego, nienawidząc zarazem tego, co ma”. I: „Żenił się trzy razy, miał kochanki, miał dzieci, miał ciekawą pracę, w której odnosił sukcesy, i oto nagle głównym celem jego życia stały się uniki przed śmiercią, a całą treścią życia – rozkład ciała”. • Bohater Rotha to zwykły, przeciętny Amerykanin, żydowskiego pochodzenia, całe życie związany z branżą reklamy. Jego ojciec, powojenny jubiler, zostawił synowi w spadku etos pracy. Czytamy o próbie nadania własnemu życiu jakiegoś celu, o błędach, które słono nas kosztują, o nieumiejętności okazywania uczuć, nawet przy najlepszych chęciach. To powieść o tym, że można zdobywać coraz większe doświadczenie w nieszczęściu, a klęski i gorycze traktować jak kolejne trofea. O tym, że bywają ludzie dotknięci jakąś dysfunkcją, dla których czyjaś obecność bywa gorsza od nieobecności. I że czeka nas marny koniec, gdyż każdy z nas jest cyfrą, którą się wymaże i zapomni. „Bo najsilniejszym niepokojem życia jest śmierć. Bo śmierć jest taka niesprawiedliwa. Bo kiedy człowiek zasmakował życia, śmierć wydaje się czymś nienaturalnym”. • To również studium starości. Strony o bólu, który powoduje, że człowiek staje się obcy sam sobie. Bo człowiek rodzi się do życia – mówi Roth – a w zamian umiera. Słowa o tym, że niektóre rzeczy błyszczą, ale nie olśniewają. Że miłość może mieć niewiele wspólnego z seksem. O tym, że na starość jedyną gimnastyką może być rozmowa. „Chciał żyć, ale już nikt i nic nie mogło mu w tym pomóc. Starość to walka, kochany, jak nie z tym, to z owym. Bezlitosna walka, która przychodzi właśnie w tym okresie życia, kiedy człowiek jest najsłabszy i najtrudniej mobilizuje siły”. Książka o tym, że każde życie ulega bolesnej degradacji i nie jest wolne od żalu, straty,