• Zaczyna się prosto i jakby niepozornie. Dwóch głuchoniemych mężczyzn prowadzi wspólne życie, dzielą dom, czas i życie. Od lat - lecz nie ma tu słowa "kochają się". Są po prostu razem, aż pewnego dnia niższy Grek zostaje zabrany do...zakładu zamkniętego. I co robi John Singer? Na wszelkie sposoby próbuje go stamtąd wydostać, tęskni, brak mu go. Nie potrafi już bez niego żyć. W samotności nie czuje się komfortowo. Nie potrafi ułożyć sobie normalności. Przeprowadza się do innej kamienicy, co miesiąc płaci regularnie czynsz i co najważniejsze, mimowolnie zjednuje sobie przyjaciół. Trudno ich wszystkich tak od razu szacować, bo kimże może być wiecznie pijany wizjoner Jake Blount. Ten siada koło niego i snuje bełkot przeplatany alkoholem marząc o równości ludzi, o obaleniu moznych? Obok niego towarzystwa głuchoniemego szuka Biff Brannon, właściciel kafejki czynnej całodobowo. Jest i czarnoskóry doktor Benedict Mady Copeland, który dąży do wybicia się czarnej rasy, do sprawiedliwości i do wolności każdego czarnoskórego obywatela, co staje się jego obsesją. Jest i nastolatka Mick, melomanka klasyków, nie umiejąca zapisać melodii w formie nut, zakochana .... w Singerze. • Carson nie szablonuje swoich bohaterów, nie wrzuca w szufladki dając do zrozumienia, że jeden z nich jest dobry, drugi zły a trzeci nijaki, nieokreślony. Nie, takie decyzje pozostawia czytelnikowi. To my mamy ich oceniać, co jest nader trudnym zadaniem. Trudno dać jednoznaczny obraz. Co kilka stron szablon osobowości odwraca się o 180 stopni i już pałamy niechęcią. • Każdy z bohaterów krąży wokół...Johna SIngera. Staje się on ich sensem - może nie tyle życia, ile sensem istnienia. Lgną do niego, mimo że ten nie mówi, czasem tylko napisze na karteczkach kilka słów srebrnym ołówkiem. Czyta z ruchu ich ust, choć jak się okazuje i to jest niekiedy mylne. Bo ci rozmówcy się przy nim oczyszczają. Wyrzucają z siebie złość, gniew, frustracje, słabości jakie się w nich od lat zakorzeniają. Ci ludzie potrzebują Singera właśnie do egoistycznego samooczyszczania się nie bacząc przy tym na niego. Nie pytają się czy ma ochotę tego słuchać, czy ma ochotę na nich samych. Traktują go jako dobrego słuchacza, kogoś inteligentniejszego od nich. A John nie zadaje pytań, nie przerywa, nie ocenia w żaden sposób. I chyba dlatego jest im tak potrzebny. Łakną go. Nauczyli się jego wyrozumiałości i tym samym stał się ich nieodłącznym elementem o ludzkim ciele. Lecz nie zauważyli, że jako goście są po prostu egoistami. Żaden nie potrafi dostrzec własnej tragedii Singera aż do , samolubnymi bałwochwalcami. Singer znał ich po wyglądzie, po zachowaniu, nie musiał nadążać za ruchami warg. Gubiąc wątek zapadał się we własnym smutku. A żaden z nich nie znał Johna. Krążyły o nim fałszywe plotki, smuto domysły, ale nikt nie widział ile w nich prawdy a ile kłamstw. A sam Singer przeżywał tragedię, o której nikt nie miał pojęcia. Aż jest już za późno by cokolwiek wyjaśniać. • Serce krwawi. • Muzyka leci, dźwięki z pianina rozpływają się po dusznym pokoju. • Mężczyzna przy szachach gra sam ze sobą. • Jutro wyjedzie do przyjaciela, zawiezie mu prezent, dotknie go, pogładzi. • Nabierze sił na dalszą rozłąkę. • Tylko jeden człowiek wie, co to jest samotność. Sam jest pusty, ale i ci, co robią wiele hałasu wokoło to też samotni jeżyccy tej jałowej ziemi. • Powieść dla dojrzałych czytelników, dla tych, co nie boją się rozmyślać po skończeniu czytania, dla tych, którzy z każdą kolejną stroną zaczynają zdawać sobie sprawę z naszego dziwnego, pokręconego życia...

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo